Niedziela, 1 grudnia
Imieniny: Edmunda, Natalii
Czytających: 3484
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Wałbrzych: Wśród zielonych bezdroży. Felieton

Niedziela, 5 lipca 2009, 20:49
Aktualizacja: 21:05
Autor: KP
Wałbrzyskie drogi wreszcie zostaną wyremontowane – tak donosi jeden z internetowych portali, na bieżąco informujący mnie o nowościach, mających miejsce w moim rodzinnym mieście.

Odnowie zostanie poddane kilka bocznych dróg, straszących swoim stanem: trakt dojazdowy do Książa oraz prawdziwy kwiatek wśród polskich zabytków popadających w ruinę – ulica Andersa. Według licznych obserwatorów ,,jest się z czego cieszyć”, wszak wałbrzyskie drogi od lat kilku w większości przypominają raczej zbombardowaną prowincję na Kaukazie niż normalne, europejskie ulice. Chociaż, może to nie tylko o drogi chodzi, bo patrząc na wałbrzyskie przedmieścia za każdym razem, kiedy powracam w te strony, kojarzą mi się one z jakąś bliżej nieumiejscowioną strefą zdemilitaryzowaną, będącą świeżo po konflikcie zbrojnym.

Żal mi pisać te słowa, bo nienawiścią do leśnego grodu nie grzeszę. Co więcej, odczuwam swego rodzaju sentyment zwany potocznie lokalnym patriotyzmem, więc biada temu, kto powie mi, że Wałbrzych nie jest najlepszy – w czymkolwiek. Niestety, ostatnimi czasy, miasto moje w opinii wielu ludzi je zamieszkujących, zdaje się być najlepsze w tym najgorszym. Szkoda słów…

Drogi i budynki to jedna sprawa. Stan małej infrastruktury to rzecz następna. Miło do prawdy, jest czytać o tym, że magistrat wyda ileś tam setek tysięcy złotych polskich na wymianę koszy na śmieci, remont oświetlenia w kilku miejscach czy zieleń miejską. Pięknie byłoby, gdyby szarość wałbrzyskiego otoczenia pokolorować trochę rzeczami mniejszego znaczenia. Miało by to sens, gdyby były one chociaż trochę odporne na bezmyślną agresję wałbrzyskiej mniejszości antyintelektualnej.

Chociaż, idąc ponownie za opiniami wałbrzyszan, mniejszość w tym kontekście ma podobno odrobinę większy wymiar. Nie mnie to oceniać; w moim odczuciu jest to opinia krzywdząca dla większości mieszkańców leśnego grodu. Również dla mnie, bo gdy na pytanie, skąd pochodzę, odpowiadam zdaniem, zawierającym w sobie nazwę własną „Wałbrzych”, widzę niejednokrotnie dziwne zmieszanie na twarzach rozmówców. Ani mnie to ziębi, ani grzeje, ale o czymś to świadczy, niestety.

Wracając do planowanych wydatków miasta, związanych z małą infrastrukturą, staram się odpowiedzieć sobie na pytanie, czy pamięta ktoś jeszcze, jak kilka lat temu zainstalowano na każdym skrzyżowaniu w mieście bardzo praktyczne tablice z nazwami ulic? Nie mam pojęcia, czy ktoś jest w stanie sobie o tym przypomnieć, chociaż słupy, na których były pozawieszane, gdzieniegdzie jeszcze stoją. Reszta słupków łącznie ze wszystkimi tablicami, dawno już znikła. O stanie wiat przystankowych nawet nie piszę, dosyć mam pytań mojej narzeczonej, rodowitej warszawianki, która za każdym razem naszej wspólnej wizyty w Wałbrzychu, pyta się mnie, dlaczego nie ma w nich szyb. Jedyne, co mogę jej odpowiedzieć, to chyba tylko „A w Warszawie jest imitacja metra, ha ha…”.

Jeśli chodzi o remonty dróg, dobrze, że cokolwiek się w końcu z nimi robi. Nie rozumiem jednak sukcesu, jakim chełpią się aktualne władze Wałbrzycha. Zachowanie takie ma swoją określoną nazwę. Używają jej rodzice, gdy ich nastoletnie dziecko coś nabroi. „Niepoważne”, tak to chyba szło. Sukces to w moim skromnym odczuciu marny, bo remontowanie ulic należy do psich obowiązków każdego zarządu każdej miejscowości. Odbudowa natomiast, bo gdy mówimy o ulicy Andersa, tylko taki termin przychodzi mi do głowy, to chyba już jakaś namiastka sukcesu. Wałbrzyskim władzom radziłbym po odbudowie wspomnianej ulicy, zgłosić się do ONZ – może wpisze ona ten fakt na listę UNESCO jako genialną rekonstrukcję. Wałbrzych zająłby miejsce obok warszawskiej starówki. To byłby dopiero sukces!

Na razie jednak mamy postęp w sprawach obowiązkowych. Zresztą, czy można mówić tutaj o jakimkolwiek postępie, kiedy najniebezpieczniejsze skrzyżowania usytuowane na głównym arteriach miasta, do dzisiaj nie mogą doczekać się sygnalizacji świetlnej lub przebudowy na rondo? Argumentacja, że „nie jest to potrzebne” również nie należy do rzeczy z kręgu poważnych i dobrze przemyślanych. Ale nic to, mówmy o sukcesie, i siejmy, siejmy… O przywróceniu praw powiatu, obwodnicy i innych błahych sprawach nawet słowa nie napiszę. Szkoda klawiatury.

Bardzo dobrze, że coś się robi, tyle napiszę. Moje wywody zakończę odpowiedzią, jaką na łamach wspomnianego bezimiennego portalu internetowego, uraczył mnie – jak mniemam – mieszkaniec tego zmęczonego miasta. Gdy skomentowałem artykuł, traktujący o remontach ulic słowami „Czyżby nadszedł czas na konkrety”, odpowiedział on mi zdaniem „Zbliżają się wybory…”.

Have a nice day.

Kazio Piwosz (T.F.), 2009

Felieton otrzymaliśmy od Czytelnika. Zachęcamy Państwa do tej formy kontaktu z redakcją.

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group