- Mam systematyczny kontakt z przedstawicielami szpitala, Sanepidu czy Wojewody Dolnośląskiego - relacjonuje prezydent Roman Szełemej. - Tych spraw jest wiele i pojawiają się z dnia na dzień, w niespodziewanych momentach, dynamicznie i harmonogram spotkań jest bezzasadny. Wszystkie służby w mieście, które powinny funkcjonować w trybie innym w związku z pandemią, pracują na najwyższych obrotach - MOPS, Sanepid, Straż Miejska, Pogotowie Ratunkowe, urzędnicy - to nich mowa.
Prezydent zwraca uwagę na to, że codzienna batalia o to, by miasto funkcjonowało w miarę normalnie, nie jest łatwa. Teraz mamy okres najtrudniejszy, ale dzięki poświęceniu wielu ludzi wszystko w mieście działa - transport miejski, wodociągi, oświetlenie.
- Sytuacja epidemiologiczna w mieście i regionie była przez wiele miesięcy lepsza niż w wielu innych miastach. Ostatnie tygodnie i zachorowania w DPS-ie na Sobiecinie doprowadziły do tego, że zbliżyliśmy się do tej średniej krajowej - mówi prezydent. - Funkcjonuje powiększony trzykrotnie oddział zakaźny - wszystkie 60 łóżek jest zajętych. Oddział pulmonologiczny decyzją Wojewody został przekształcony w oddział covidowy i jest tam 30 pacjentów.
Powstaje w Wałbrzychu szpital tymczasowy - oddział 50-łóżkowy na ostatnim piętrze budynku przy ulicy Batorego.
- To piętro pediatryczne, które zostało opróżnione z pacjentów 3 lata temu, bo nie było tylu pacjentów. To piętro jest dobrze utrzymane i to najlepsza lokalizacja - twierdzi prezydent. - Wyposażenie i przygotowanie tego oddziału dla pacjentów covidowych odbędzie się szybko i w miarę niewielkimi kosztami. Tych dodatkowych 50 łózek jest bardzo potrzebnych, bo z tego co obserwujemy, to mogę wnosić, że ten oddział wypełni się na przestrzeni 2-3 tygodni. Ten oddział będzie działał prawdopodobnie kilka miesięcy. Poszukujemy pracowników do tego oddziału.
Problem z brakami kadrowymi jest zresztą wielkim problemem dla wałbrzyskiego szpitala.
- Niedobory kadrowe są wszędzie - kontynuuje prezydent. - Od 4 lat sygnalizowałem publicznie o narastającym kryzysie kadrowym w służbie zdrowia. To sprawa fundamentalna. Dotychczasowe dzialania były niemrawe i zbyt wolne. Niedobory kadrowe ciężko zniwelować. Zbliżamy się do tego, że trudno utworzyć grafik, by istniała ciągłość pracy. Chorują lekarze, pielęgniarki i tego personelu bardzo brakuje.
Sytuacja staje się powoli dramatyczna. Odbudowanie kadr zależy jednak od władz centralnych. Personel zza wschodniej granicy jest również bezcenny, ale trwa konkurencja między miastami i szpitalami o każdego wolnego pracownika z ochrony zdrowia.
- Ubytek kadr jest olbrzymi. Sytuacja jets trudna również w przychodniach prywatnych, jak i publicznych. Przez najbliższe lata ta sytuacja się nie poprawi. Mamy dwóch lekarzy na tysiąc mieszkańców, a średnia europejska wynosi 4 lekarzy. W Polsce musi dokonać się przełom w podejściu do służby zdrowia - ocenia sytuację prezydent.
Sytuacja w DPS-ie na Sobięcinie odbiła się szerokim echem. Niemal wszyscy pensjonariusze i załoga byli zakażeni. Zespołowa praca i zaangażowanie dodatkowych sił i środków doprowadziło do ustabilizowania sytuacji.
- Niebywałą ofiarnością wykazały się siostry prowadzące ten DPS - mówi prezydent. - Udało się zorganizować pomoc z różnych źródeł i przez 4 tygodnie udało się większość chorych uratować. Był to właściwie w tym okresie mały szpital covidowy dla 45 osób. Pensjonariusze to osoby z ciężkimi chorobami, leżący, wymagający stałej opieki. Robimy wszystko, by ta sytuacja nie powtórzyła się w Domu Seniora na Rusiniowie. Wykonujemy testy, monitorujemy sytuację.
Miasto wstrzymuje się na razie z uruchomieniem Domu Seniora na Białym Kamieniu z powodu koronawirusa.
- Kiedy nastąpi przyjęcie pensjonariuszy - nie wiadomo. Czekamy na lepszą sytuację epidemiologiczną - tłumaczy prezydent. - Na ulicy Andersa musimy zatrudnić 35 pracowników, a to nie jest zadanie łatwe, skąd wziąć pracowników w dobie pandemii. miejsce tam znajdzie około 35-40 pensjonariuszy.