- To nie był pisk zwierzęcia, ale płacz, rozpacz, aż w nocy się śnił – mówi Zofia Nurzyńska. - Jak można tak potraktować zwierzę – nie masz serca, cierpliwości – nie bierz psa i nie wyrzucaj na śmierć głodową – uważa.
- Chodziły po tych ogródkach z tydzień chyba, piszczały, głodne były strasznie. Nawet suchy twardy chleb jadły, nic innego nie miałem. Dla kota miałem, dla nich nie – opowiada Władysław Kuchcewicz. Kotka Kicia, która też się przybłąkała, mieszka w szklarni u pana Władysława. – Całą zimę chodzę i przynoszę jej jedzenie – mówi.
Sabcia i Melka – suczka i jej 3-miesięczne dziś szczenię były wyczerpane i zapchlone. Pan Władysław kupił proszek na pchły i wysypał pieski. Zofia Kutek, inna mieszkanka tej dzielnicy Boguszowa–Gorców, codziennie gotuje im ciepły posiłek i przynosi do ogródka. Zaszczepiła Melkę przeciwko nosówce, założyła jej książeczkę zdrowia. Za miesiąc szczeniaczek ma być zaszczepiony przeciwko wściekliźnie. Pieski zamieszkały na razie w budzie w ogródku pani Zofii Nurzyńskiej. – Buda jest podwójna, ocieplona, na pewno nie jest im zimno –pokazuje pan Władysław. Pieskami opiekują się też inni działkowicze: Władysława i Zdzisław Durscy, Felicja i Edward Hahnowie.
Któregoś dnia okazało się, że pieski mają właściciela. – Szedłem z nimi na spacer. Właściciel z Jabłowa jechał samochodem. Otworzył drzwi i woła Sabcię, którą nazywał Żabką, mówi, że to jego pies. Więc oddałem. Niedługo psiaki były z powrotem na działkach w Gorcach - opowiada mężczyzna. Widać tułaczka jest im lżejsza od bycia w „domu”.
Przyzwoici ludzie, którzy rozumieją, że głód tak samo boli zwierzę jak człowieka i nie patrzą obojętnie na cierpienie, zaopiekowali się suczką i jej małą. Problem jednak w tym, że każdy ma już w domu czworonoga, albo z innych względów nie może piesków przyjąć. Dlatego poszukujemy dla Sabci i dla małej Melki nowych domów.
Można napisać w tej sprawie na redakcja@walbrzyszek.com