Sprawa poszła o nieprawidłowo przygotowane wnioski o fundusze unijne na remonty dróg. Błędów było tyle, że wnioski odrzucono, a powiat musiał się pożegnać z 18 milionami złotych. Kroplą, która przelała czarę goryczy była zapłata dla firmy, sporządzającej dokumenty. - Prawie 150 tys.zł poszło w błoto. Gdyby starosta miał honor i ambicję, powinien podać się do dymisji – uważa radny Longin Rosiak.
Zdaniem Augustyna Skrętkowicza, sprawa nie jest tak oczywista, jak usiłują to przedstawić lewicowi radni. - Przede wszystkim część dróg, mimo braku dotacji, zostanie wyremontowana, a to jest dla ludzi najważniejsze. Przyznaję, że można to było zrobić lepiej, ale konsekwencje zostaną wyciągnięte. Sam również zostałem wprowadzony w błąd przez swoich pracowników – broni się starosta.
Wniosek opozycji został złożony na ręce przewodniczącego rady. Będzie rozpatrywany prawdopodobnie na najbliższej sesji samorządu. Opozycja liczy na sukces, uznając, że niedopatrzenia zarządu powiatu, ze starostą na czele, są oczywiste.
Longin Rosiak zastanawia się nawet, czy nie doszło do złamania prawa. - W najbliższym czasie osobiście złożę wniosek do prokuratury o sprawdzenie całej tej sprawy w kierunku popełnienia przestępstwa z artykułu 231, to jest typowej niegospodarności – zapowiada radny.
Według starosty, wniosek o odwołanie nie ma jeszcze mocy prawnej, bo tak się może stać dopiero na sesji rady powiatu. - To jest na razie pismo, które funkcjonuje wyłącznie medialnie – uważa Augustyn Skrętkowicz.