W sztuce Hadariego Tewje i pozostali bohaterowie są naprawdę biedni, momentami nawet odpychający, a mimo to ich losy budzą współczucie. Wybory, jakie muszą podejmować, tragiczność ich losu przemawiają do nas niezależnie od kręgu kulturowego, z jakiego pochodzą. Dramat Tewjego, który musi wybierać pomiędzy przywiązaniem do tradycji a szczęściem swoich córek jest uniwersalny i tragiczny, a żadna z decyzji nie daje tak naprawdę satysfakcji.
Tewje, mimo że stara się sprostać oczekiwaniom raz jednej, raz drugiej strony, tak naprawdę za każdym razem traci, by ostatecznie pozostać opuszczonym, samotnym Hiobem. Chłopi, którzy przychodzą na koniec po niego, aby go bić, a może i zabić, wydają się w tej sytuacji niemalże wybawieniem, wita ich ze spokojem i życzliwością. Ostatnia scena z piosenką "I will survive", tańczoną przez Adolka Kohna, jednego z ocalonych, w miejscach zagłady Żydów, jest jak zasypanie przepaści, akt pogodnego zapomnienia na gruzach całego przeszłego nieszczęścia.
Formalnie spektakl bardzo mocno nawiązuje do zapomnianych już dziś środków wyrazu: aktorzy są czasem sztywni i wyraziści jak kukły, czasem zaś poruszają się jak marionetki, a ich emocje są intensywne i "głośne". Konwencja kabaretu, farsy, filmu niemego sprawia, że niejako "podwójnie" przenosimy się w czasie, co powoduje, że tym głębiej musimy się zastanowić nad współczesnością.