- Dlaczego zdecydował się Pan przenieść z Warszawy na prowincję?
Patryk Wild: Już w czasach licealnych przyjeżdżałem często w te okolice. Zanim skończyłem szkołę byłem już zafascynowany regionem wałbrzyskim. Ten krajobraz architektoniczno – urbanistyczny nie ma sobie równego w Polsce. W czasie studiów na architekturze prowadziłem dobrze prosperującą firmę usług wysokościowych. Kupiłem zrujnowany dom w Srebrnej Górze. Wraz z grupą znajomych założyliśmy Towarzystwo Srebrnogórskie, którego celem była promocja miejscowości. Ówczesny wójt popadł w konflikt z prawem i Rada Gminy szukała kogoś z zewnątrz, kto nie byłby uwikłany w miejscowe zależności i układy. Przyjąłem tę propozycję i tak zaczęła się moja, trwająca już dziewięć lat, przygoda z samorządem.
- Tym samym od dziewięciu lat nie zajmuje się Pan architekturą. A przecież jest to zawód o dużych możliwościach finansowych a za sprawą jednego projektu można na stałe trafić do historii.
Patryk Wild: Architekturę wybrałem, bo marzyłem o kreowaniu rzeczywistości przestrzennej. Uważam, że współcześnie w Polsce można doskonale kreować rzeczywistość na poziomie samorządu. Kiedy dzisiaj patrzę na Srebrną Górę, to pod względem infrastruktury i zagospodarowania nie różni się ona od podobnych miejscowości w Europie. To zasługa mieszkańców, ale także moja i mojego zastępcy, a dzisiaj następcy na stanowisku wójta. To duża satysfakcja. W samorządzie, podobnie jak w architekturze, zaczyna się od pomysłu, potem następuje projekt i realizacja.
- Dlaczego startuje Pan na prezydenta w Wałbrzychu?
Patryk Wild: Nie kandydowałem ponownie na wójta. Zrealizowałem swoje projekty, a gmina weszła na tory rozwoju. Jest na bardzo wysokiej pozycji w pozyskiwaniu i wykorzystywaniu środków unijnych i nadal się rozwija. Po czterech latach pracy w samorządzie zauważyłem, że w samorządzie wojewódzkim jest spory niedowład, odbijający się na gminach. Postanowiłem to zmieniać i wystartowałem do sejmiku wojewódzkiego. Przez półtora roku pracowałem w zarządzie województwa. Zrealizowaliśmy wtedy kilka ciekawych pomysłów, ale w wyniku walki o władzę w Platformie Obywatelskiej, zostałem usunięty, wraz z Marszałkiem Andrzejem Łosiem z zarządu, a także z partii. Miałem już jednak ogląd sytuacji w samorządach województwa. Widziałem ogromny potencjał Wałbrzycha przysłonięty problemami wewnętrznymi, wynikającymi ze słabego zarządzania. Początkowo kandydatem na prezydenta Wałbrzycha z ramienia Komitetu Rafała Dutkiewicza był Ireneusz Zyska. Jednak w trakcie przygotowywania koncepcji rozwoju miasta i regionu wałbrzyskiego doszliśmy do wniosku, że tu potrzebny jest człowiek całkowicie z zewnątrz, który nie jest uwikłany w lokalne układy.
- Mówi Pan o wyjątkowości Wałbrzycha. Co tu jest takie wyjątkowe?
Patryk Wild: Duże miasto położone w górskim krajobrazie. Takich miast w Polsce nie ma. Podobne, lecz na mniejszą skalę, jest tylko Bielsko. Jest tu wiele wspaniałych zabytków, które należy wyeksponować, a z centrum miasta można na piechotę udać się na wycieczkę w góry. Niestety, zaniedbania przytłaczają potencjał. Dlatego potrzebne są zdecydowane działania samorządu.
- Skąd wziąć pieniądze na zmiany?
Patryk Wild: Obecna władza działa w ten sposób, że koledzy z partii zatrudniają się nawzajem. Nie sprawdzający się na stanowisku kolega i tak jest nie do zwolnienia. Przechodzi najwyżej na inne stanowisko, na którym też się nie sprawdza. Takie ekipy są zwykle bardzo liczne i kosztowne. Co gorsze, ich praca nie przynosi takich efektów jak praca kontraktowych menadżerów. To jest niezwykle istotny element budżetu. Poza tym pieniądze należy pozyskiwać z zewnątrz. Wałbrzych wypada w tej klasyfikacji bardzo słabo.
- Skąd wziąć tych kompetentnych menadżerów?
Patryk Wild: Z konkursów. W Stoszowicach ogłosiłem konkurs na zastępcę wójta, przyszło około siedemdziesięciu ofert. Potrzebny był specjalista od pozyskiwania funduszy europejskich. Decydowały więc wyłącznie kompetencje. Zwycięzca dojeżdżał z Wrocławia. Z kolei pracując we Wrocławiu, spotykam wielu ludzi dojeżdżających z Wałbrzycha. Dajmy im szansę, by zostali i pracowali dla Wałbrzycha.
- Wszyscy kandydaci mają w swoich programach wyborczych zapisane rozwiązanie najważniejszych problemów miasta. Dla wszystkich ważny jest rozwój szkolnictwa, obwodnica, mieszkania, turystyka. Dlaczego akurat Pan ma je rozwiązać?
Patryk Wild: W ostatnich latach zarządzałem dużymi budowami, doprowadzonymi do końca. W czasie mojej pracy w zarządzie województwa uzyskaliśmy w czternaście miesięcy pozwolenie na budowę wschodniej obwodnicy Wrocławia, przechodzącej przez Odrę oraz tereny objęte programem Natura 2000. W tym czasie zbudowaliśmy także obwodnicę Nowej Rudy. Kiedy więc mówię, że zbudujemy obwodnicę Wałbrzycha, to nie są to obietnice wyborcze. Mam na to potwierdzenie w dotychczasowych osiągnięciach.
- Dlaczego na poziomie samorządów rośnie liczba osób spoza układów partyjnych?
Patryk Wild: Okazało się, że nie da się pogodzić interesów mieszkańców z codziennymi zachciankami aparatu partyjnego. Idea grupowania się ludzi w partie polityczne sama w sobie nie jest zła. Niestety, partie w Polsce postanowiły zdominować życie społeczne na każdym poziomie. Postanowiły dyktować osobom wybranym w bezpośrednich wyborach przez mieszkańców, jak mają się zachowywać, co i jak mają myśleć, mówić i robić. Ruch samorządowców jest reakcją na tę patologię.
- Co robi Patryk Wild w wolnym czasie?
Patryk Wild: W tej chwili niestety wolnego czasu praktycznie nie mam, ale każdą chwilę poświęcam rodzinie.
- Dziękuję za rozmowę.