- Jak zaczęła się Pana przygoda ze sportem?
Henryk Fortoński: Niedługo po wypadku dowiedziałem się, że w Wałbrzychu jest drużyna koszykówki na wózkach. Zacząłem tam treningi. To było bodajże w 1986 roku. W 1990 roku występując w barwach Startu Wałbrzych wywalczyłem tytuł Mistrza Polski w koszykówce na wózkach. Później były medale srebrne i brązowe. Później przeszliśmy pod Start Wrocław i znów udało się zdobyć dwa tytuły Mistrza Polski.
- Czy skoncentrował się Pan tylko na tej dyscyplinie sportu?
Henryk Fortoński: Nie. Oprócz koszykówki, biegałem w maratonach. Biegałem w różnych miejscowościach i odnosiłem spore sukcesy.
- Zatem, kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z kolarstwem?
Henryk Fortoński: Od 2002 roku coraz więcej czasu spędzałem na rowerze. Jako pierwszy niepełnosprawny przejechałem dookoła Polski. W 2003 roku wziąłem udział w objeździe Europy. Zrobiłem wtedy 9 tysięcy kilometrów i dotarłem do Lizbony. W tej wyprawie bardzo pomogła mi Polonia rozsiana po całej Europie. W 2004 roku byłem w Rzymie i w Watykanie. Druga wyprawa, jaką zaliczyłem w 2004 roku, to wyjazd do Aten. Tam zostałem zaproszony do wioski olimpijskiej, gdzie do startów przygotowywali się nasi olimpijczycy. Do dziś jest to dla mnie niezapomniane wspomnienie. Mam też na koncie wyprawę do Turcji, do krajów nadbałtyckich. Byłem na Gibraltarze. Ostatnia moja wyprawa miała miejsce w 2009 roku. Wtedy pojechałem do włoskiej Fogii.
- Czy to oznacza, że oprócz kolarstwa i wypraw nie starcza już Panu czasu na uprawianie innych dyscyplin sportu?
Henry Fortoński: Można tak powiedzieć, bowiem od kiedy zacząłem organizować te rowerowe wyprawy po całej Europie, to zabrakło mi czasu na inne sporty. To wcale nie jest takie łatwe, jak się niektórym wydaje. Sam szukałem sponsorów, którzy wsparliby moje wyprawy, a to też pochłaniało sporo czasu i odbywało się kosztem treningów, dlatego postanowiłem na jakiś czas skupić się na wyścigach kolarskich, a wyprawy po Europie odłożyłem w czasie.
- Podobno w zimie uwielbia Pan jeździć na nartach?
Henryk Fortoński: Oczywiście. Od 2005 roku staram się startować we wszystkich imprezach zimowych – w Biegu Gwarków czy Biegu Piastów. Daje mi to wielką satysfakcję.
- Wracając do kolarstwa. Jakie odniósł Pan największe sukcesy?
Henry Fortoński: Trudno powiedzieć, bo trochę się tego nazbierało. Od 2005 roku zacząłem jeździć w Pucharach Polski w maratonach szosowych. Jest to cykl imprez odbywających się w różnych miejscowościach kraju. Rywalizowałem często z osobami pełnosprawnymi i wypadałem zazwyczaj dobrze. W kategorii wszechczasów wskoczyłem na 7. miejsce i to dla mnie olbrzymi sukces, bowiem na czołowych miejscach znajdują się wspaniali zawodnicy. Zaliczyłem jeden z najdłuższych maratonów w Europie, który jest rozgrywany w naszym kraju – tzw. Ultramaraton Świnoujście – Ustrzyki Dolne. By pokonać tę trasę potrzebowałem 55 godzin jazdy. W tej chwili mam zaliczonych 51 maratonów szosowych, ale to nie koniec, bo na pewno będę startował w kolejnych maratonach.
- Jak często trenuje Henryk Fortoński?
Henryk Fortoński: Nie ma na to reguły. Najczęściej jeżdżę na rowerze 3 lub 4 razy w tygodniu. Kiedy zbliżają się zawody trenuje się częściej, choć czasem, kiedy między jednym a drugim maratonem szosowym, jest zaledwie tydzień przerwy, to wtedy tylko odpoczywam przed kolejnym startem.
- Są jakieś cele sportowo-turystyczne, które chciałby Pan jeszcze zrealizować?
Henryk Fortoński: Co jakiś czas wpadają do głowy nowe pomysły, ale wszystko musi mieć swój czas. Teraz mam cel na przyszły rok. Niedawno wziąłem udział w Mistrzostwach Polski Niepełnosprawnych w Bielsku Białej. W wyścigu zająłem 4. miejsce, a więc byłem blisko podium. Startowałem w tej imprezie po raz pierwszy i wiem teraz, co muszę zrobić, by w przyszłym roku znaleźć się na podium. Ponadto na pewno podczas zbliżającej się zimy wystartuję tradycyjnie w Biegu Gwarków, Biegu Piastów i może jeszcze w kilku innych imprezach. Muszę też wspomnieć o Grand Prix Idol, który od lat jest organizowany w Wałbrzychu przez Marka Henczkę. Staram się startować w tych zawodach, o ile oczywiście pozwala mi na to czas.
- Dziękuję za rozmowę.