Pływaczyk, który jest wychowankiem Melafiru Czarny Bór, a w poprzednich latach występował też w barwach AZS Wałbrzych, oprócz Tomasza Sikory zalicza się do najlepszych polskich biatlonistów. W 2007 roku Pływaczyk osiągał bardzo dobre wyniki i często zajmował pozycje w czołowej 20. w międzynarodowej rywalizacji. Jednak ubiegły rok może uznać za stracony. Od początku zeszłego sezonu wyniki Krzyśka pozostawiały wiele do życzenia. Jak się okazało, przyczyną spadku formy naszego olimpijczyka była borelioza.
- Zdarzały się dni, kiedy nie miałem siły trenować – mówi Pływaczyk. – Jednak dopiero po roku wykryto u mnie boreliozę.
Zawodnik niemal rok czasu startował nie wiedząc, że jest poważnie chory. Jak przyznaje sam biatlonista, w okresie wiosennym i letnim bardzo często trenuje w lesie i pewnie wtedy też został ugryziony przez kleszcza. Lekarze leczyli go na różne schorzenia, ale dopiero niespełna dwa miesiące temu wykryli u niego boreliozę. Teraz Pływaczyk został poddany specjalistycznemu leczeniu. W sierpniu okaże się, czy ta metoda okazała się skuteczna.
- Jeśli tak się stanie, to powrócę do treningów. Jeszcze nie składam broni i powalczę o wyjazd na igrzyska – mówi Pływaczyk.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to zawodnik z silnym charakterem i niezwykle ambitny, to można przypuszczać, że Pływaczyk dopnie celu i pojedzie na IO w Vancouver.