– Uważam, że najgorsze minęło – mówi prezes zakładu, Marek Błażków.
Problemy rozpoczęły się niemal równo ze światowym kryzysem. Efektem był spadek sprzedaży, konkurencja tanich wyrobów ze Wschodu, huśtawka cen walut.
- Na szczęście właściciele, spółka JARO, nie stchórzyli i postanowili zainwestować w nowe maszyny, a produkcja nigdy nie została przerwana – podkreśla prezes.
Kupione zostały nowe piece do szybkiego wypału oraz prasy do talerzy. Z czasem rynek odbiorców zaczął się powiększać, doszło sporo nowych klientów.
Fabryka zatrudnia 240 osób i produkuje ok. 130 ton porcelany miesięcznie, z czego prawie 70 procent przeznaczone jest na eksport. Filiżanki, spodki, garnitury obiadowe i inne niezbędne elementy do wyposażenia stołów kupuje Ukraina, Egipt, Czesi, Włosi i Niemcy.
- Ukraińcy chcą dużo złotych i kolorowych zdobień, Egipcjanie najchętniej kupują komplety kapiące od złota, a Czesi najwięcej biorą białej porcelany – mówi Marek Błażków.
Fabryka produkuje też dla firmy włoskiej z logo „Pierre Cardin” oraz firmy sportowej „Barbonese”.
W tym roku fabryka chce zakupić materiały ogniotrwałe do wypalania wyrobów.
- Ich koszt to co najmniej pół miliona złotych, ale dzięki temu wydajność wzrośnie o 30 procent – podkreśla prezes.
Szef zakładu chciałby też zwiększyć sprzedaż na rynek krajowy, przynajmniej o 10 procent.
Od zlikwidowanej Fabryki Porcelany “Książ” zakupiony został tzw. fason hotelowy, a promocję skierowano do gestorów bazy turystycznej na Dolnym Śląsku. Na terenie fabryki uruchomiono też kiermasz porcelany, gdzie sprzedawane są wyroby w II i III gatunku, cieszące się dużym powodzeniem wśród klientów.
- Zależy nam na wyprzedaży zapasów – wyjaśnia prezes.
Fabryka zamierza sprzedać część swoich budynków, bo produkcja, dzięki automatyzacji, zmieści się na dużo mniejszej powierzchni.
- Jeśli w 2010 roku uzyskamy ze sprzedaży porcelany 20 mln zł, uznam, że rok był udany – mówi Marek Błażków.