Refren górniczego hymnu – niech żyje nam górniczy stan – przez dziesięciolecia towarzyszył górnikom w dniu ich święta. Było też wiele innych, tradycyjnych obyczajów.
- Wspominam te czasy, bo to całe moje życie, kilkadziesiąt lat w kopalni. Pamiętam, jak wiele lat temu orkiestry górnicze – bo każda kopalnia miała wtedy orkiestrę – już o szóstej rano wyruszały na górnicze osiedla, grali, budzili ludzi, taki był zwyczaj – opowiada Kazimierz Szewczyk, emerytowany górnik, obecnie dyrektor Parku Wielokulturowego Stara Kopalnia.
Innym kultywowanym obrzędem były karczmy piwne. - Pierwsza karczma została zorganizowana w 1961 roku, przywiozłem ten zwyczaj z Akademii Górniczo-Hutniczej – wspomina Jerzy Kosmaty, były dyrektor kopalni Wałbrzych. Karczmy piwne były przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn, nie daj Boże, aby pojawiła się tam kobieta. Z kolei panie miały swoje babskie combry. Jeśli zaplątał się tam jakiś osobnik płci męskiej, natychmiast spotykały go dolegliwości, w postaci, na przykład, obcięcia krawata.
Dziś wałbrzyscy górnicy spotkali się na uroczystej mszy świętej, złożyli kwiaty pod Pomnikiem Pamięci Górnictwa Wałbrzyskiego i bawili się na biesiadzie piwnej w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji.
- Zawsze czekaliśmy na ten dzień, 4 grudnia. To była rekompensata za naszą całoroczną ciężką pracę, dosłownie na kolanach zarabiało się na chleb, w bardzo ciężkich warunkach. Zawsze czuliśmy też niepokój, bo często przed Barbórką zdarzały się wypadki w kopalniach – wspomina Bogdan Gołębiecki. A Jerzy Kosmaty jest przekonany, że w zawodzie górnika jest coś mistycznego. - Barbórki zawsze nas łączyły, górnicy są bardzo przywiązani do swojej patronki. Wierzą, że zawsze uratuje ich z opresji. W górnikach jest coś takiego – jest silna wiara w coś nadzwyczajnego, mamy to w sobie – dodaje były górnik.