Historia nie jest nauką ścisłą gdyż różni ludzie różnie oceniają różne historyczne wydarzenia. W nowoczesnych muzeach ważną rolę spełnia więc multimedialna narracja. Jej celem powinno być wyjaśnienie tego co reprezentują i symbolizuję pokazywane w danym muzeum eksponaty. Z narracją jest jednak tak jak z głową. Każdy ma swoją i ma w niej schowaną swoją własną ocena historii. Istnieje jednak prawda obiektywna i ekspozycja muzealna powinna, najbardziej jak się da, do niej zbliżyć. Jest to możliwe tylko wtedy gdy do głosu dopuszczone są różne punkty widzenia.
Już w wieku XVIII powstała doktryna podziału Europy na zdominowany przez Niemców zachód i zdominowany przez Rosje wschód. Najbardziej agresywną, formę przybrało to w odniesieniu do Polski. Skutkiem były Zabory czyli wspólna napaść na Polskę i likwidacja polskiego państwa. W pierwszej połowie XX wieku, działania Niemiec i Rosji weszły w fazę ludobójstwa.
W wyniku I Wojny Światowej powstała sytuacja która pozwoliła nam odbudować polskie państwo. Ani Niemcy ani Rosja nie zrezygnowały jednak ze swoich imperialnych marzeń i w roku 1939 wybuchła II Wojna Światowa. W roku 1945 skończyła się II Wojna Światowa lub raczej rozpoczęła się „zimna wojna”. Rosja dokonała wtedy zaboru terenów wschodniej Polski.
Wymagało to przesiedlenia na zachód milionów Polaków. Zniszczona przez wojnę Polska (środkowa) nie była jednak w stanie wchłonąć tylu ludzi. Na nasze szczęście, wszyscy chcieli wtedy osłabić i ukarać Niemców. Wysiedlono wtedy Niemców z terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Niemiecki Waldenburg przestał więc istnieć i na jego miejscu powstał polski Wałbrzych.
Z polskiego punktu widzenia, historia Waldenburga jest teraz warta (najwyżej) 1/4 powierzchni wystawowej w Muzeum Wałbrzyszan. Na całym świecie, jest bowiem tak, że państwa (narody) koncentrują się na własnej, a nie "Neandertalczyków”, historii. Z dużym zdziwieniem przeczytałem to co na fejsbukowym profilu Piotra Sosińskiego napisał pan Marek Arcimowicz: „... Poza tym wpływ przeciętnego Johana i Helgi na działania ich rządu był podobny, jak Pański czy mój na ustalenia Zielonego Ładu. Czyli zerowy. ...”.
W tym kontekście pomyślałem, że odnalezione niedawno w zamurowanej piwnicy przedmioty należące do Johanów i Helg są z polskiego punktu widzenia „skarbem”. Wśród nich są bowiem dokumenty SS-mana, portret Hitlera i hitlerowska flaga. Przedmioty te nadają się bardzo dobrze do ilustrowania (w tej 1/4 ekspozycji) powodu powstania polskiego Wałbrzycha.
W muzealnej opowieści o historii Waldenburgu nie może też zabraknąć Hochbergów. W typowy dla arystokracji sposób Hochbergowie byli oszustami podatkowymi i większości swoich pracowników płacili tyle, że brakowało im na mleko dla dzieci. Księżna Daisy też zachowywała się w typowy dla arystokracji sposób. Prowadziła (jak to się mówi) życie rozwiązłe i lansowała się jako dobra Pani. Na przykład, rozdając dzieciom mleko.
W tym miejscu napiszę również, że nazwanie tego muzeum TYGIEL jest moim zdaniem głupie. Oznacza to chyba, że Polacy są (lub powinni być) historycznie i kulturowo pomieszani z Niemcami. O Boże!!! Zabolało mnie to bardzo gdyż (świadomie lub nie) ktoś chyba chce nas skundlić.
Wróćmy teraz do roku 1945. Czy PRL to była Polska? W pewnym sensie był. Królestwo Kongresowe pod carskim berłem też było, w pewnym sensie, Polską. Czy Muzeum Wałbrzyszan powinno uczciwie pokazywać naszą PRL-owską przeszłość? Oczywiście powinno ale jak wiemy napotyka to zajadły sprzeciw towarzyszy liberałów.
Czas stalinizmu to czas terroru i Wałbrzych też miał swoją „Golgotę”. Jej symbolem jest Henryk Szwajcer. Czy znajdzie się dla niego, i wielu jemu podobnych, miejsce w tym muzeum? Po śmierci Stalin, dokładnie po poznańskim czerwcu 1956,
komuniści przestali torturować i mordować Polaków pod byle pretekstem. Nie mieli innego wyjścia. Groziła im sytuacja w której pozabijają się nawzajem. Na tym etapie wewnętrznej walki o władzę, komuniści torturowali oraz mordowali bowiem również swoich towarzyszy. Tak rozpoczęła się stopniowa dekompozycja PRL-u i rozpoczął się proces odbudowania naszej narodowej wspólnoty. Wiodącą w tym rolę przyjął na siebie Kościół Katolicki kierowany przez śp. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Analitycznie na to patrząc, kardynał Wyszyński stał się interrexem czyli królem w czasach bezkrólewia.
Kościół uczył nas wtedy tego czym jest katolicka nauka społeczna i co oznaczają słowa: Zło dobrem zwyciężaj.
Również w Wałbrzychu, parafie stały się wtedy ośrodkami integrującymi ludzi należących do różnych, często wrogo do siebie nastawionych, grup społecznych. Procesowi temu towarzyszyło wiele dramatycznych wydarzenia. Takich jak grudzień 1970, marzec 1968 oraz radomski czerwiec 1976. To ostatnie zaowocowało powstaniem Komitetu Obrony Robotników czyli działającej w sposób jawny opozycji.
KOR mieścił w sobie kilka nurtów. Bardzo ważne były publikowanie i kolportowanie (poza zasięgiem cenzury) czasopism i książek, rozrastający się szybko ruch samokształceniowy (Towarzystwo Kursów Naukowych) oraz środowisko skupione dookoła pisma Robotnik.
Pismo to odwoływało się do tradycji piłsudczykowskiego PPS-u, do działających w czasie zaborów i drugiej RP organizacji samorządowych i spółdzielczych oraz do tradycji niezależnych związków zawodowych. Tak powstał program następnego „cudu nad Wisłą” czyli odbudowania wolnej Polski. Tym razem bez użycia broni. Przełomowym momentem była powołanie na tron piotrowy Papieża Polaka. Po śmierci kardynała Wyszyńskiego, Jan Paweł II stał się następnym interrexsem. W efekcie, nadszedł sierpień 1980 czyli ogromna fala strajków. Tym razem ludzie nie wychodzili na ulice i działali zgodnie z hasłem: Nie należy palić komitetów tylko zakładać własne. Powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność. Historycy, politolodzy i socjolodzy na całym świecie, nie licząc tych którzy mają złą wolę, są zgodni. Solidarność zapoczątkowała upadek komunizmu. Trwało to 10 lat ale w historycznym rozumieniu procesów politycznych
i społecznych jest to bardzo szybko. Nie jest więc przypadkiem, że w Starej Kopali istnieje już „Muzeum Wałbrzyszan”. Jest nim; Sala historii wałbrzyskiej Solidarności.
Czy możliwe jest przeniesienie znajdujących się w tej sali eksponatów oraz wzbogacenie kolekcji o dodatkowe eksponaty (szczególnie dokumenty dotyczące wałbrzyskiej transformacji) do Muzeum Wałbrzyszan? Jest taka możliwość ale, jak do tej pory, panu Markowi Arcimowiczowi nie przyszło do głowy aby porozmawiać na ten temat z Solidarnością. Czy oznacza to, że programem Rady Programowej jest ignorowanie Solidarności? Wszystko na to wskazuje ale zakładam, że jest to tylko drobne niedopatrzenie.
Czasy mamy pozytywistyczne i wypada zaproponować pozytywistyczne rozwiązanie.
Proponuję aby rozszerzyć Radę Programową o następujące osoby:
> Wskazanego przez IPN historyka. - Takiego który zna „stalinowską” historię Wałbrzycha.
> Księdza Tadeusza Farysia. - Ksiądz Tadeusz jest autorem książki o świętej Barbarze czyli patronce górników. Uczestniczył w kolportażu KOR-owskich publikacji. Był kapelanem wałbrzyskiej Solidarności i sprawy związane z historią wałbrzyskiej Solidarności zna bardzo dobrze.
> Jerzego Langera. - Jurek był ważnym działaczem wałbrzyskiej Solidarności w czasie „wojny jaruzelskiej”. Uczestniczył też w wydarzeniach związanych z transformacją.
Kończę. To wszystko na dzisiaj. Mam nadzieję, że pan Marek Arcimowicz podejmie pałeczkę i ustosunkuje się pisemnie do tego co napisałem.
Jerzy Jacek Pilchowski