Jak to się wszystko zaczęło?
- Pracę rozpocząłem trochę nietypowo, bo w wigilię Bożego Narodzenia w 1979 roku. Zatrudnił mnie ówczesny prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Podzamcze”, Stanisław Kaczmarek, który znał mnie od dziecka i gdy się dowiedział, że ukończyłem na Akademii Wychowania Fizycznego kierunek związany z turystyką i rekreacją, zaproponował mi tę pracę. Warunki pracy były o wiele trudniejsze niż dzisiaj, nie było tylu obiektów sportowych, brakowało sprzętu. Zaczęliśmy od piłki nożnej, bo to była i jest najpopularniejsza dyscyplina sportowa. Grało się na trawniku, bramki wyznaczając z czterech kamieni. Na szczęście w niedługim czasie powstało boisko przy ul. Kasztelańskiej i tam można było rozgrywać już prawdziwe mecze, mimo że boisko było małe, drużyny czteroosobowe, a bramki hokejowe. Tam też odbył się pierwszy Mundial.
Ma pan także, można powiedzieć, boisko swojego imienia...
- Tak, kiedy zbudowano boisko przy ul. Grodzkiej, tam przenieśliśmy nasze rozgrywki. Stawały się coraz popularniejsze, no i wiązano je z moją osobą. Dlatego, gdy ktoś mówił, że idzie „na Kazika” znaczyło, że będzie na boisku przy Grodzkiej.
Czy spośród tych setek młodych zawodników wyrosła jakaś gwiazda?
- Tak, wielu z tych chłopaków kontynuowało przygodę z piłką nożną w klubach, niektórzy z dobrym skutkiem. Przez lata przewinęło się ponad 300 drużyn, było z kogo wybierać. Najsłynniejszym chyba jest Sebastian Janikowski, który zrobił w końcu karierę w futbolu amerykańskim. Silne kopnięcie miał zawsze. W czasie jednego z meczów kopnięta przez niego piłka złamała słupek bramki. Poza tym reprezentant Polski - Piotr Włodarczyk, zawodnik Górnika - Marcin Morawski. Ciekawą postacią jest też Maciej Szczepaniak, który grywał jako bramkarz, a dzisiaj jest jednym z najlepszych pilotów rajdowych. Jeździł z Kuzajem, Kucharem, teraz z Michałem Kościuszką.
A co poza piłka nożną?
- Piłka jest oczywiście najpopularniejsza, ale ważne są także biegi. Od 1981 roku bez przerwy odbywa się bieg o nazwie „Podzamcze plus”. Podzamcze 2010 będzie już biegiem trzydziestym. Jest to jednocześnie najstarsza tego typu impreza w Wałbrzychu. Tu też byli ciekawi zawodnicy, między innymi późniejszy olimpijczyk w chodzie sportowym - Roman Magdziarczyk, Waldemar Glinka – olimpijczyk w biegu maratońskim. Poza tym mamy „Książański Bieg Przełajowy” oraz „Memoriał Stanisława Kaczmarka” - bieg honorujący zasługi pierwszego prezesa spółdzielni. W moim życiu ważny jest też tenis stołowy. Zresztą od turnieju w ping-ponga zawody organizowane przez spółdzielnię nabrały charakteru otwartego. A wszystko przez zawodnika, który nie był z Podzamcza, a chciał wziąć udział w turnieju. Podał fałszywy adres, tyle tylko, że był to adres mojego sąsiada. Powiedziałem mu to. Chciał odejść, ale postanowiliśmy go w końcu zapisać. Od tego momentu większa liczba zawodników mogła brać udział w naszych imprezach. Myślę, że z pożytkiem dla wszystkich.
Mówimy sporo o historii. Ma pan obok siebie tzw. łezkę, pamiątkowe wyróżnienie za 30 lat pracy jako organizatora i instruktora. A jak to wygląda dzisiaj?
- Świat się zmienił. Gdy zaczynałem nie było komputerów, internetu, kablówki. Łatwiej było zachęcić do sportu, rekreacji czy turystyki. Dzisiaj namawiając np. do pieszych wycieczek mówię, że idziemy w takie miejsce, gdzie można zobaczyć np. muflona czy bobra i często słyszę, że po co iść i się męczyć, skoro można to zobaczyć w internecie. Na szczęście wiele osób lubi ruch i rekreację i dla nich warto to wszystko organizować.
Życzę dalszych sukcesów i dziękuję za rozmowę.