Automaty do gier hazardowych wyrastają w polskich miastach i miasteczkach jak grzyby po deszczu. W Świdnicy jest przeszło 1200 punktów handlowych i usługowych, a 116 z nich już zostało opanowanych przez „jednorękich bandytów”.
Prezydent prosi w liście do premiera o ograniczenie liczby automatów w miastach (do jednego na 10 tys. mieszkańców) i o zniesienie ulg podatkowych dla wszelkich lokali oferujących możliwość gry na nich. Obecnie każda nowo otwarta placówka otrzymuje zwolnienie od podatku lokalnego w wysokości równej zainwestowanym pieniądzom. Limit ten może ograniczyć zbyt gwałtowny rozwój tego typu usług. Rada miasta na początku listopada będzie głosować nad odpowiednią uchwałą.
Prezydent uważa, że wprowadzenie do ustawy o grach losowych podobnego jak w Świdnicy zakazu wykluczenia lokali wyposażonych w „jednorękich bandytów” z możliwości uzyskania pomocy publicznej (oprócz ulg podatkowych także dotacji na tworzenie nowych miejsc pracy itd.) mogłoby zatrzymać ich lawinowy rozwój w kraju. Zaapelował też do premiera o udzielanie zgody na ich otwieranie przez rady gmin, a nie izby skarbowe.
„Władze miasta wyliczyły, że mieszkańcy co miesiąc przegrywają na automatach około dwóch milionów złotych, a to i tak ostrożne szacunki” – czytamy w „Rzeczypospolitej”.
Ci, którzy ulegli nałogowi hazardu dzięki automatom do gry, do milionerów nie należą. Nasila się niebezpieczne zjawisko społeczne, najubożsi w nadziei wygrania jakichś drobnych sum wpadają w uzależnienie i tracą środki utrzymania. Samorząd zamierza przeznaczyć pewne środki na kampanię przeciwko skutkom tego uzależnienia.