A „recenzenci sztuki” mają to do siebie, że najpierw się żalą, a później chwalą. Zrobię podobnie.
Po pierwsze – gdyby ktoś mnie dzisiaj zapytał o czym była ta sztuka, to odpowiedziałbym wprost: nie wiem. Nie wiem, bo za dużo się tam działo, a poziom mojej irytacji sięgał czasem zenitu. Za dużo, to znaczy: ekran podzielony na cztery części, przypominający obraz z kamery monitoringu, gdzie na każdej z nich coś się dzieje, ktoś rozprasza myśli, scena za widownią, na której co chwilę wydarzało się coś niezwykłego i niezrozumiałego, co trudno, tak notabene, było pogodzić z rolą „monitorującego obraz kamer” oraz boczne części sali, przez które co jakiś czas przebiegała dziwna postać i krzyczała dziwne rzeczy, a zaraz potem znikała. Także, by być na bieżąco – trzeba byłoby mieć podzielność uwagi kobiety i głowę obracającą się o 360 stopni. A nie każdy jest robotem.
Druga sprawa – przedobrzenie. Przedobrzenie z ilością kamer, „na żywo” pokazującymi na ekranie akcję z innych pomieszczeń kina, dzięki czemu momentami czułem się jak na filmie, a nie na sztuce teatralnej. A trzechsetna premiera teatralna do czegoś zobowiązuje.
Jednak nie mogę powiedzieć, że przedstawienie było tylko złe i słabe, ponieważ bym skłamał. Sam motyw kamer, realizacji i tego, jak płynnie i z precyzją było to pokazywane, to czysty majstersztyk. Realizatorzy wykazali się ogromnym talentem, dużym skupieniem i zaangażowaniem, a efekt był naprawdę ciekawy i godny uwagi. Chylę czoła i dziękuję za nowe przeżycia.
Również gra aktorska zasługuje na wielkie brawa. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o debiutantów, czyli o Jaśminę Polak oraz Michała Wanio. Nie dość, że prywatnie okazali się kulturalnymi, skromnymi i sympatycznymi ludźmi, to na dodatek wykazali się dużym talentem podczas samego przedstawienia. Gratuluję.
Jeżeli chodzi o stroje, to nijak się miały do „Gwiezdnych wojen”, zwłaszcza buty głównego bohatera (Nike Dunk), ale fioletowa garsonka była dość ciekawą kreacją. Ubrałbym w nią osobę, której nie lubię.
Co do muzyki – brak zastrzeżeń.
Gdybym miał ocenić tę sztukę w szkolnej skali ocen, to wystawiłbym mocną czwórkę. Doceniam wkład pracy, doceniam pomysł, doceniam zaangażowanie. Pomimo tych kilku minusów, to przedstawienie i tak polecam. Warto je zobaczyć chociażby ze względu na sam pomysł, realizację i efekt. Ciekawe doświadczenie.