Jan Trebunia-Tutka i jego przyjaciele z zespołu przyjechali do Szczawna-Zdroju, by promować nową płytę „Góry w sercu”. Na koncert do szczawieńskiej Hali Spacerowej przyszło ponad tysiąc osób. Muzyka góralska cieszy się niesłabnącą popularnością.
- Kapitalna muzyka, a Jan Trebunia-Tutka jest chyba najlepszy w tego rodzaju muzyce – uważa Wiesław Garbarczyk, który na koncert przyszedł wraz z 12-letnią córką.
Pozytywnych opinii na temat koncertu zresztą było zdecydowanie więcej.
- Fantastyczny koncert – mówi Jolanta Walc, która przebywa akurat w Szczawnie-Zdroju na turnusie rehabilitacyjnym, a na co dzień jest mieszkanką Wrocławia.
Jak podaje oficjalna strona Jana Trebuni-Tutki:
„Kiedy był małym chłopcem, wziął go ojciec…
Do Kazimierza nad Wisłą i stanęli razem w szranki “Duży – Mały”
Wygrali to z kretesem (1990 r.).
Nikt nie wiedział, że ten maleńki Jaś – taki zdolny, (i na piszczałkach, i na gęsiołkach), że chłopię ma już dziesięć lat – swoje wie i najlepiej gra wszystkim na nosie. Mistrz Władysław bardzo się tym irytował i rugał swojego najmłodszego juhasa. Jaś był jednak za mały do zmierzenia się z Rastamanami Twinkle Brothers w TVP w Łęgu i Girl Guide. Kiedy jednak rok później stanął przede mną barczysty, długowłosy chłopak i zapytał nieśmiało o nagrania: Jamesa Browna, Jimiego Hendrixa i Elvisa.
Nie poznałem Go!…Jo zek dziki! To okropecne! Zadebiutował więc solo z rodziną-z Trebuniami-Tutkami …Cytatami z Sienkiewicza…(ale Dr. Kuby), takimi mocarnymi w wyrazie i przekazie. Na każdym koncercie zbierał zasłużony aplauz wstrząśniętej publiczności po tej swojej estradowej walce społeczno-kulturowej o świadomość Narodu. Zacząłem do niego mówić – Johnny, a Pani kompozytorka Katarzyna Gaertner zadała mu piosenkę Na sianeczku, sianie. Wspaniale to zaśpiewał na jej benefisie w teatrze Stu i biłem brawo pokrzykując: Johnny jak Elvis! Później zagłuszyli Go Klezmerzy w studiu swoimi nowymi fuzzami gitarowymi i zawsze coś było nie tak, jeszcze nie teraz…może później… Był więc kreatorem nowej mody góralskiej i grał swój clang reggae spod regli na altówce. Choć opowieści krążyły o tym, że zrobił skrzypce w szkole im. Kenara, które brzmią- jak Stradivarius. Przekonałem się o tym, kiedy razem z Wojem Krzakiem zagrali u mnie w domu jam-session po mojej audycji- nad ranem. Rok później Johnny przedstawił z legendarnym Fisiem swój Jazzgot na festiwalu pod Gubałówką-”Ka prawica, ka lewica” i tłum oszalał. Wygrali, co było do wygrania, ale nie nagrali. Grali wspaniale koncerty w Zajeździe w Zakopanem dla licznej międzynarodowej publiczności. Decydującym aktem solowej sztuki Jana Trebuni było nagranie i występ w Programie III Polskiego Radia z Kapelą ze wsi Warszawa. To był Blues, jak nasza kołysanka
i dzisiaj?
Jan Trebunia- Tutka jest jedynym takim Apaszem Bluesmanem i Bardem pod Tatrami śpiewającym pieśni w sprawie z mocnym ważnym przekazem, z ciętym smykiem. Postać wojownika z gołębim sercem i jasnym szczerym obliczem chłopca. Mały- Duży
Włodzimierz Kleszcz- Tutka”