Dzieci cieszą się ostatnimi dniami wolności i beztroski wakacyjnej, a rodzice szykują szkolne wyprawki i łamią głowy, skąd wziąć pieniądze po wakacyjnych nadprogramowych zawsze wydatkach.
Koszty szkolnej wyprawki z roku na rok rosną. Im uczeń starszy, tym wyposażenie go w potrzebne do szkoły pomoce „naukowe”, droższe. Za podręczniki dla pierwszoklasisty szacunkowo trzeba będzie zapłacić 200 zł. Komplet nowych książek dla licealisty to wydatek rzędu 500 zł. Najdroższe są książki do nauki języków obcych – podręcznik do j. angielskiego kosztuje 50 zł, ćwiczenia w komplecie do niego kolejne 50 zł. W porównaniu z książkami z literatury pięknej, które przecież są wydawane coraz staranniej, na dobrym papierze i w twardych oprawach, podręczniki są bardzo drogie!
Potrzebne będą naszym pociechom jeszcze przybory szkolne, m.in. zeszyty, plecak, piórnik pełen kredek i ołówków. Zeszyty staniały, zwłaszcza w supermarketach, w miękkich oprawach można je kupić już za złotówkę. Droższy jest piórnik, ale znajdziemy ładny za kilkanaście złotych. Ładny i przyzwoity plecach dostaniemy w supermarkecie za 30 zł. Bardziej wymagający i dysponujący grubszym portfelem rodzice wydadzą na plecak markowej firmy do 100 zł.
Dokupić jeszcze trzeba strój na w-f, buty sportowe, obuwie zmienne, worek. Rosnącym pociechom potrzebna będzie nowa odzież i buty. A potem jeszcze ubezpieczenie dziecka – 50 zł, komitet rodzicielski – 100 zł i inne mnożące się wydatki.
Dobrze, że mamy supermarkety, które prześcigają się w konkurencyjnych ofertach. Ale nawet jeśli w okresie powakacyjnych promocji uda nam się kupić niektóre rzeczy w supermarketach po obniżonych cenach – łatwo można policzyć, że wysłanie dziecka do szkoły to wydatek około 1 000 złotych.