Centrum miasta Wałbrzych, mieszkanie w bloku, a w nim z pozoru normalna, zadbana pracująca Pani. Włosy zafarbowane, wymalowana, czyste okna, ładne firanki. Pani ma pieska, a w zasadzie miała, bo dzisiaj w końcu po dwóch miesiącach od zgłoszenia, udało się go odebrać.
- Pani do tej pory robiła wszystko, żeby nie pokazać psa ani nam, ani Policji. Dzisiaj udało nam się wejść do mieszkania, gdyż Pani już chyba zmęczona naszymi nalotami odpuściła - opowiadają wolontariusze Fundacji Na Pomoc Zwierzętom. - Jednak to, co zastaliśmy, przeszło nasze najgorsze wyobrażenia. Pies trzynastoletni, z ogromnym nowotworem w okolicy odbytu, rozkładający się, gnijący twór. W dodatku larwy much w okolicy tego guza. Smród w mieszkaniu przerażający, trudno powstrzymać odruch wymiotny. Gnijące mięso z ropą. I ta kobieta tam żyła, mieszkała, jadła, spała. Nie można w to uwierzyć.
Obecnie trwa walka o życie psa. Weterynarze usunęli największego guza, pozostałe trzy usuną po dwóch tygodniach. Do guza prowadziły bardzo grube naczynia krwionośne, musiał się rozwijać bardzo długo. Właścicielka miesiącami się temu przyglądała i nic nie zrobiła.
- Kierujemy sprawę do sądu, to już nie jest zaniedbanie. To jest znęcanie ze szczególnym okrucieństwem. Na jednym ze zdjęć widać, a w zasadzie już nie widać kolczatki, którą poprzerastały włosy - mówią oburzeni obrońcy zwierząt.
Wczoraj pod opiekę Fundacji trafiła też 6-letnia suczka, adoptowana ze schroniska jako szczeniak. Teraz jej "pan" pozbył się jej, gdyż jego "tryb życia" nie pozwolił na dalsze zajmowanie się suczką.
- Czasem tłumaczenia podczas interwencji są tak absurdalne, że trudno uwierzyć, że ludzie potrafią takie rzeczy na biegu wymyślać - mówią wolontariusze.
Podczas wczorajszych interwencji został też odebrany skrajnie nieodpowiedzialnej właścicielce nieduży piesek. Szukamy dla niego nowego opiekuna. Telefon w sprawie adopcji 663482064.