Zważywszy na sytuację, w jakiej przyszło nam w ostatnim czasie żyć, staramy się monitorować zaskakujące fakty. Choć może ten już zaskakującym nie jest. Ceny. Maseczki kosztują. Nikt ich nam za darmo nie da. Problem w tym, że taką zwykłą bawełnianą kupimy za powiedzmy 5 złotych za sztukę. Za tą, którą można kupić w aptece, zapłacimy krocie i to najbardziej denerwuje.
Dawniej za trzywarstwową maseczkę chirurgiczną trzeba było zapłacić od kilkunastu do maksymalnie kilkudziesięciu groszy. Za pudełko z 50 sztukami ceny wahały się w okolicy 15 czasem 20 złotych. Dzisiaj zakup takiego sprzętu przeraża. Jedna z aptek z wysoko rozwiniętą sieciową sprzedażą online poinformowała swoich klientów, że takowe maseczki są w sprzedaży, ale…Cena za pudełko to bagatela 254,49 złotych! Zwykłe maseczki. Takie, które przez lekarzy są postrzegane jako sprzęt jednorazowego użytku na maksymalny czas 60 minut przy jednoczesnym wskazaniu, że połowa z tego czasu to ten najbardziej odpowiedni. Zakładając ten maksymalnie wydłużony czas, mamy tu do czynienia z usługą wycenioną na około 5 złotych za godzinę. Prawda, że mało. Indywidualne sztuki można w niektórych aptekach kupić za np. 15 złotych.
Wracając jednak do rzeczywistości, jedno takie pudełko w dzisiejszych realiach wystarcza na 50 wyjść. Biorąc pod uwagę, że statystycznie dorosły obywatel trzykrotnie opuszcza dom, w ciągu miesiąca musiałby zużyć od 90 do 105 takich maseczek. Wiązałoby się to z wydatkiem kwoty oscylującej wokół 500 złotych i to już jest absurd. Materiałowa, uszyta w domowym zaciszu to koszt przeważnie 5 złotych. Tej nie trzeba wyrzucać po każdym użyciu. Oczywiście należy ją odpowiednio dezynfekować, wymieniać filtry, ale to i tak koszt nieporównywalnie niższy.