Zwrócił się do nas jeden z czytelników, który podkreśla, że na drodze wojewódzkiej przy wjeździe do Gorc od strony Boguszowa, od około dwóch miesięcy na środku jezdni wybija woda. Przy minusowych temperaturach powietrza, woda zamarza i powoduje zlodowacenia na jezdni. Nawet roztopy nie doprowadziły do całkowitego roztopienia się lodowatej bryły. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby zapewne usunięcie zlodowacenia, które jest poważnym niebezpieczeństwem dla jeżdżących tą trasą kierowców.
Tak też uważa nasz czytelnik Bartłomiej Kosiński, który pisze: „Samochody nabierają tam prędkości i zanim wyhamują na oblodzonej nawierzchni, może być już za późno. Żeby tędy przejechać i nie uszkodzić auta lub nie spowodować jakiegoś wypadku, trzeba praktycznie zwolnić do zera. Przejeżdżam tą drogą przynajmniej dwa razy dziennie i wiem, jak jest tam niebezpiecznie. Któregoś razu widziałem całą ekipę drogowców i już byłem przekonany, że zabiorą się za kopanie, ale niestety, myliłem się. Nie zrobili nic. Natomiast kilka dni temu zamiast zabrać się do roboty i zrobić coś z tym fantem (nie chodzi tu tylko o usunięcie lodu z drogi) wkopali znaki ostrzegawcze z jednej jak i z drugiej strony. Zapewne dla nich sprawa jest załatwiona. Przecież stoją znaki i wszystko jest OK. Ciekawe tylko, jak któregoś dnia naprawdę zdarzy się tam jakiś wypadek lub kolizja, to kto będzie odpowiadał za stan tej drogi?
I nie sposób nie zgodzić się z opinią naszego czytelnika. Mało tego. Jeszcze dalej w swoich rozważaniach poszedł Grzegorz Borek.
- To prawda, że te znaki to jakiś absurd. Zamiast rozwiązać, wydawałoby się prosty problem, drogowcy stawiają znaki. To jest chyba możliwe tylko w naszym kraju – mówi kierowca.
Opinie kierowców zostawiamy do rozważenia ekipom drogowym i osobom odpowiedzialnym za stan jezdni i bezpieczeństwa na tej drodze.