– Czytałem gazetę. Nagle huk i – już nie miałem drzwi! - opowiada jeden z mieszkańców feralnej klatki schodowej. Mieszkańcy sąsiedniego domu widzieli, jak dach, niedawno remontowany, podniósł się na pół metra, a potem opadł. - Posypały się szyby, dachówki. To cud, że nikt więcej nie ucierpiał, że nikomu nic na głowę nie spadło – mówią ludzie. Są przekonani, że przyczyną wybuchu był gaz. Ostrożniejsza w ferowaniu opinii jest straż pożarna. - Po wybuchu mieszkanie na poddaszu stanęło w ogniu. Jednak kiedy zostało przez nas sprawdzone, stwierdziliśmy, że gaz był tam odcięty, a żadnych resztek butli na propan-butan nie znaleźliśmy – relacjonuje Paweł Kaliński z Państwowej Straży Pożarnej.
Niestety, zniszczenia okazały się poważne i rozległe. - Uszkodzona jest drewniana więźba dachowa, widać, że została poderwana, krokwie się przemieściły. Uszkodzony jest strop nad klatką schodową, gzymsy. Zniszczone jest pokrycie dachowe, mogą być uszkodzone kominy. Niewykluczone, że uszkodzone zostały instalacje, gazowa, wodna i elektryczna. Do czasu sprawdzenia instalacji nikt nie może wrócić do swojego mieszkania – mówi Renata Kościk z nadzoru budowlanego. Jedyny pozytywny wniosek z oględzin, to stwierdzenie, że mimo zniszczeń, budynek nadaje się do remontu.
Na czas pracy specjalistów, pod budynek podstawiono autobus dla poszkodowanych mieszkańców, dostali tam ciepłe napoje. - Teraz są sprawdzane instalacje, jeśli się okaże, że są bezpieczne, lokatorzy z parteru i pierwszego piętra będą mogli wrócić do domu – mówi rzeczniczka Urzędu Miasta, Ewa Frąckowiak. Jednocześnie dla lokatorów uszkodzonego budynku przygotowano pokoje w ośrodku kryzysowym przy ul. Ogrodowej. Na szczęście okazało się, że zakwaterowanie poza domem nie będzie potrzebne, bo lokatorom pozwolono wrócić do swoich mieszkań. Do wieczora zostanie zabezpieczony dach, żeby nie przeciekał, zostaną też wymienione drzwi wejściowe w dwóch mieszkaniach.