Odwołania domagała się opozycja, twierdząc, że przez brak należytego nadzoru, starosta naraził powiat na kompromitację. - Cztery wnioski o 18-milionową dotację z funduszy europejskich zostały odrzucone z powodów formalnych. Mimo to firma, która je przygotowywała, dostała za to ponad 140 tys. zł – mówi radny lewicy Robert Ławski. Opozycja nie kryła oburzenia, domagając się wyjaśnień. Nie otrzymała ich jednak, bo starosta powołał specjalną komisję, która miała się zająć zbadaniem przyczyn porażki. - W tym czasie nie mogliśmy się doprosić żadnych informacji ani dokumentów, aż 30 czerwca speckomisja została rozwiązana, nie pozostawiając po sobie żadnego dokumentu – dodaje Ławski.
Przebieg sesji rady powiatu wyraźnie dowiódł, że koalicję od opozycji dzieli prawdziwa przepaść. Zarząd nie chciał odpowiadać na pytania dotyczące żenującej sprawy źle przygotowanych wniosków. Starosta stwierdził wręcz, że zarzuty opozycji są dla niego krzywdzące, nie zawahał się więc przed skierowaniem sprawy do prokuratury. - Opozycja posługiwała się kłamstwem, wkładając mi w usta stwierdzenia, których nie wypowiadałem. Uważam, że te kwestie powinien wyjaśnić ktoś spoza starostwa, tak aby opinia publiczna otrzymała zgodne z prawdą wyjaśnienie – podkreśla Augustyn Skrętkowicz.
Podczas posiedzenia na sali pojawili się niespodziewanie parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej – poseł Katarzyna Mrzygłocka i senator Roman Ludwiczuk. Stali się świadkami krzykliwych wypowiedzi radnego Longina Rosiaka, który porównywał obrady samorządu do zwyczajów, panujących na Białorusi. - Byłam naprawdę zażenowana. Ubolewam, że posiedzenie toczy się w tak niemiłej i niemerytorycznej atmosferze – mówi posłanka.
W końcu padł wniosek o zakończenie dyskusji, a po jego przegłosowaniu można było rozpocząć procedurę tajnego głosowania w sprawie odwołania starosty. Po przeliczeniu kartek okazało się, że tylko 10 radnych chce zmiany na stanowisku szefa starostwa. 19-stu – w tym prawdopodobnie także Augustyn Skrętkowicz, który również oddał głos – wolało, żeby zarząd pozostał ten sam.
Opozycja musiała przełknąć gorycz porażki. - Tego wniosku mogłoby w ogóle nie być, gdyby starosta zdobył się na wyciągnięcie konsekwencji wobec osoby, odpowiedzialnej za drogi, za wnioski o fundusze unijne. Tą osobą jest członek zarządu Edward Podgórski. Jeśli to on zostałby przez starostę odwołany, nie byłoby tego całego zamieszania – mówi z goryczą Robert Ławski.