A wydawało się, że czarownic już nie ma, że istnieją tylko w bajkach, a straszy się nimi niegrzeczne dzieci. Tymczasem do Głuszycy zleciały się istne rzesze najprawdziwszych czarownic. Tym razem zamiast na Łysej Górze urządziły sobie sabat w głuszyckim Ogrodzie Jordanowskim. Prezentując swoje oryginalne stroje, karkołomne ewolucje na miotle i czarodziejskie sztuczki zaczęły rywalizować o tytuł „Super czarownicy 2009”.
„Najstarsza” wiedźma miała 130 lat, najmłodsza zaledwie dwa latka.
Zwycięskie czarownice wygrały wizytę u fryzjera, gry edukacyjne (oczywiście, żeby miały co robić w gorące letnie dni), a także zaproszenia do pizzeri, żeby mogły spróbować jak smakuje coś, co nie jest np. żabą. Jury miało trudny wybór, tym bardziej, że w każdej chwili niezadowolona wiedźma mogła przemienić członków komisji w coś paskudnego.Wiedźmy oceniane były za umiejętność latania na miotle (max. 20 cm nad ziemia), oryginalność swego stroju i ogólne wrażenia artystyczne. Po konkursie odbyła się parada czarownic, a cały sabat zwieńczyło spalenie najgorszej z wiedźm na stosie.
Wiedźmom towarzyszyli mieszkańcy Głuszycy, Wałbrzycha i okolic. Gdy opadły emocje towarzyszące wyborze „Super czarownicy 2009” ,wszyscy wspólnie zaczęli się bawić, grillować i wytworzyła się istna piknikowa atmosfera.
Jak się okazało czarownice zleciały się do Głuszycy już po raz piąty:
- Czarownice odwiedziły nasz ogród już po raz piąty. Atmosfera jest wręcz piknikowa. Każdy dobrze się bawi, no i jak na razie, czarownice nie zmieniły nikogo w paskudną ropuchę – mówi Jacek Świderski, dyrektor Centrum Kultury w Głuszycy
Oprócz czarownic do Głuszycy zawitali czarodzieje i iluzjoniści, aby zaprezentować swoje sztuczki zebranej publiczności, która wcale nie bała się wiedźm i czarów, ale za to bawiła się wyśmienicie.