- Wojsko sprawdziło teren pod kątem bezpieczeństwa i nie natrafiło na miny – mówi prezydent Roman Szełemej. – Są pewne przesłanki, które wskazują, że w tym miejscu może znajdować się jakieś znalezisko pochodzące z czasów II wojny światowej, ale my cały czas jesteśmy powściągliwi.
Do magistratu zgłosiły się chętne instytucje, które chcą bezinwazyjne zbadać teren, gdzie miałby znajdować się „złoty pociąg”. Co najważniejsze instytucje te chcą to zrobić na swój koszt.
- Zwróciliśmy się do PKP oraz konserwatora zabytków o wydanie zezwolenia na przeprowadzenie takich badań georadarem i kiedy tylko otrzymamy takie zgody, wybierzemy podmiot, który podejmie się tych działań i będzie kontynuował proces poszukiwań pociągu – tłumaczy prezydent.
Roman Szełemej zapewnia, że Gmina Wałbrzych w tej konkretnej sprawie zachowuje spokój, przestrzegane są wszystkie procedury i pośpiech przy poszukiwaniach „złotego pociągu” wcale nie jest wskazany. Zainteresowanie i chęć kontynuowania działań na terenie Wałbrzycha zgłosiły m.in. Akademia Górniczo-Hutnicza z Krakowa, Piotr Koper i Andreas Richter , a więc osoby, które zgłosiły odnalezienie pociągu pancernego, a także m.in. Dolnośląskie Towarzystwo Historyczne.