Wczoraj na pograniczu Wałbrzycha i Szczawna, odnaleziony został potrącony przez samochód koziołek. Doznał złamania żuchwy, jednak do wypadku musiało dojść kilka dni wcześniej, bo rana była już mocno zainfekowana, a zwierzę bardzo wyczerpane. Niestety, mimo starań Fundacji Na Pomoc Zwierzętom koziołka nie udało się uratować.
- Przewiozłam go do gabinetu weterynaryjnego Pani Basi w Lubawce. Tam dostał wszystkie niezbędne leki, kroplówki, a najbliższe godziny pokażą czy jego stan się ustabilizuje na tyle, by mógł być poddany zabiegowi - relacjonuje wolontariusza Fundacji Na Pomoc Zwierzętom.
Koziołek, mimo pomocy wolontariuszy, przegrał walkę o życie i nie udało się go uratować.
Wolontariuszka podkreśla, że wciąż nie ma rozwiązań na tego typu zdarzenia. W gminach nadal nie ma odpowiednich procedur, które pomogłyby koziołkowi uratować życie, czy nawet ulżyć w cierpieniu.
- Od lat to przerabiam to w różnych gminach i sytuacja wygląda następująco: straż miejska, gmina twierdzi, że to sprawa lasów państwowych, lasy że to problem gmin, jak do wypadku dochodzi na torowisku, że to sprawa kolei państwowych, jak wpadnie do kanału, że to sprawa wodociągów, czyli jak będzie u mnie na działce to sarna jest moja czy kogo? Jeszcze cała rejonizacja sarna z Wałbrzycha czy ze Szczawna, bo w sumie na pograniczu, chwilę była tu, a potem tam. I tak często mija cały dzień - mówi wolontariuszka.