OŚWIADCZENIE
Zarządu Stowarzyszenia "Nowoczesny Wałbrzych"
W piątek 31 lipca br. na "antymobrukowej" demonstracji wystąpił p. Ryszard Błażnik - Doradca Prezydenta ds. bezpieczeństwa miasta, porządku publicznego i zarządzania kryzysowego. Doradca przekonywał zebranych, że Mo-Bruk funkcjonuje w Wałbrzychu na mocy "decyzji wojewody" nr PZ 114/2007 z dnia 27 lipca 2007 r. i dlatego władze miasta są bezsilne.
Stanowczo protestujemy przeciwko dezinformowaniu mieszkańców. Załączamy fragmenty wiarygodnych dowodów, że Mo-Bruk działa nielegalnie „w oparciu o nieważną z mocy prawa decyzję poprzedniego prezydenta. Ww. decyzja z 20 grudnia 2002 r. była wydana na dzień przed zamknięciem pokopalnianego składowiska. Zezwoliła firmie na składowanie azbestu i stosowanie, jako przesypki "granulatu cementowego", z którego wypłukują się substancje niebezpieczne w tym metale ciężkie. Skutki tej decyzji są znane funkcjonariuszom publicznym od najniższego do najwyższego szczebla. Mamy dowody, kogo i kiedy informowaliśmy o zagrożeniu i o łamaniu prawa. Proponujemy również Doradcy zapoznanie się z faktami sprzed "decyzji wojewody".
Zał. 1. Mo-Bruk kupił zamykane składowisko 3 czerwca 2002 r. i zamiast obiekt rekultywować, dostał w grudniu zezwolenie na działalność. "Azbestowa" decyzja ma urzędowo stwierdzoną nieważność decyzją SKO z 5 marca 2013 r., dodamy, że po wniosku z 13 września 2011 r. Nieważność obowiązuje z mocą wsteczną od 20 grudnia 2002 r., więc każda następna decyzja jest dotknięta wadą nieważności. Toczące się postępowania przed sądami administracyjnymi, mogą trwać jeszcze latami. Do czasu, aż marszałek weźmie na siebie odpowiedzialność za azbest gromadzony w Wałbrzychu na hałdzie, zamiast 2 m pod ziemią jak nakazuje prawo.
W roku 2006 składowisko przeciekło i skażone ciecze popłynęły przez Gaj na Sobięcin tworząc "bombę ekologiczną" w obszarze ul. św. Józefa. Wiemy, że władze i Mo-Bruk temu zaprzeczają. Zadamy pytanie: Gdzie grawitacyjnie popłynęły skażone ścieki po ostatniej akcji gaśniczej na składowisku, jeśli brak jest hydraulicznego kontaktu składowiska z rzeką Pełcznicą? Bo taką opinię hydrologa przyjęła wałbrzyska prokuratura w umorzonym dnia 2 grudnia 2010 r. śledztwie ws. Mo-Bruku. Zdaniem prokuratury i WIOŚ, środowisko chroni przed skażeniem bezodpływowy zbiornik na odcieki. Był umieszczony w grudniu 2006 r. w rowie pomiędzy składowiskiem a nasypem kolejowym. W naszej opinii zbiornik o poj. 32 m3 to atrapa, który nigdy się nie napełnił. Na dodatek piezometry do monitorowania skażenia wód podziemnych są wkopane za płytko, więc niczego nie wykazują. Sprawą składowiska zajmowała się w 2010 r. posłanka Katarzyna Mrzygłocka, lecz po wygraniu wyborów parlamentarnych z 2011 r. straciła zainteresowanie skażonym Wałbrzychem.
Zał. 2. Jeszcze przed "decyzją wojewody" Mo-Bruk wysyłał dane do rządowej bazy azbestowej. Mimo, że pozwolenie na budowę z 1992 r. wyklucza składowanie odpadów niebezpiecznych, a obiekt nie ma pozwolenia PINB na użytkowanie. We wrześniu 2012 r. zawiadomiliśmy ABW i CBA, że pozwolenie zintegrowane (PZ) to dokument fałszywy. Zawiadomienie odesłano do wałbrzyskiej prokuratury.
Załączamy fragment "decyzji wojewody", którą można sobie sporządzić na domowej drukarce. Legalna decyzja organu administracji rządowej ma mieć odcisk okrągłej pieczęci z godłem i napisem w otoku "Wojewoda Dolnośląski". Decyzja Mo-Bruku ma tylko biurową pieczątkę z adresem: Wałbrzych, ul. J. Słowackiego 23 a. Wniosku o PZ nie znał Minister Środowiska, a ten właśnie organ opiniuje wnioski, bo odpowiada przed Unią Europejską za instalacje typu IPPC na terenie Polski. Nic dziwnego, że Minister swoją decyzją z marca 2011 r. stwierdził z urzędu nieważność "decyzji wojewody". Przypominamy, że decyzję Ministra Środowiska pokazywał dr Roman Szełemej na konferencji prasowej po pożarze składowiska Mo-Bruku z 31 maja 2011 r.
Zarząd Stowarzyszenia