Nadal wyjaśniane są szczegółowe okoliczności śmierci obu mężczyzn. Jedna z najbardziej prawdopodobnych hipotez mówi o tym, że doszło do wyjątkowo nieszczęśliwego wypadku prawie na samym szczycie Śnieżki. Z powodu bardzo dużego oblodzenia i dużej ilości śniegu (ok. 1,5 metra) doszło do poślizgnięcia się pierwszego mężczyzny i wypadnięcia poza szlak - tzw. zakosy, wiodącego na górę. Jako, że zbocze jest tam mocno nachylone doszło do niekontrolowanego, coraz szybszego, zjazdu w dół. Wcześniej drugi z mężczyzn próbował mu pomóc, jednak nie udało się i również zaczął sunąć w dół.
Rynna Śmierci zbiera żniwo
Inna hipoteza mówiła wcześniej o tym, że do wypadku doszło z poziomu Drogi Jubileuszowej (jest to szlak zamknięty zimą). Wiadomo już, że do zdarzenia doszło na wysokości tzw. Rynny Śmierci, która przecina ową Drogę Jubileuszową, a ciała ratownicy odnaleźli daleko poniżej, już w Kotle Łomniczki; prawie u podnóża Śnieżki (w linii prostej prawie 1 km od szczytu).
- Aby przetransportować ciała na górę używaliśmy różnych technik linowych - informuje Adam Tkocz, naczelnik Karkonoskiej Grupy GOPR.
Wielka akcja ratunkowa
Cała akcja była prowadzona z dużą ostrożnością, albowiem praktycznie całe zbocze Śnieżki jest oblodzone. Ratownicy (w sumie aż 22 osoby z Polski i Czech) musieli bardzo uważać, aby samemu nie ulec wypadkowi. Pierwsze zgłoszenie o wypadku wpłynęło po godz. 14, a działania ratowniczo-poszukiwawcze zakończono długo po zmroku ok. godz. 22.
Jak informuje GOPR Karkonosze w akcji wzięło udział aż 22 ratowników polskich, 4 ratowników czeskich, 6 żołnierzy z Jednostki Wojskowej Komandosów, 1 śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, 2 śmigłowce czeskie. Pomocy dla GOPR udzieliła także Karpacz Ski Arena, udostępniając ratrak do transportu kolejnych ratowników na górę pod Dom Śląski.