Prezes klubu Leszek Nurkiewicz wychodził już wszelkie możliwe ścieżki, szukając pomocy. Wcześniejsze ingerencje żarłocznych zwierząt starali się usuwać własnymi siłami. - Pierwsze ślady pobytu dzików mieliśmy już w październiku. Wtedy własnym sumptem naprawialiśmy murawę i ogrodzenie. Ale to, co się stało kilka dni temu, to kompletna ruina. Sami nie damy rady, bo boisko wymaga kompleksowej odbudowy – mówi zmartwiony Nurkiewicz.
Dziki to ogromny problem w rejonie Wałbrzycha i Świebodzic. Szkody, jakie wyrządzają wygłodniałe zwierzęta, są ogromne. A w otulinie Książańskiego Parku Krajobrazowego nawet strzelać do nich nie można.
- W okolicach Pełcznicy zostały rozstawione specjalne paliki nasączone odstraszającym zapachem. Większość została zniszczona przez ludzi – mówi Zygmunt Pala z wydziału kryzysowego w starostwie.
Urzędnicy z powiatu wydali około 120 pozwoleń na odstrzał dzików.
- Do tej pory wykorzystano 30 procent z tej liczby – dodaje Pala.
Leszek Nurkiewicz interweniował w Polskim Związku Łowieckim.
- Powiedziano mi, że na terenie miasta – a w jego obrębie znajduje się boisko – nie wolno prowadzić polowań – mówi prezes.
Sprawa jest znana także Straży Miejskiej. Według komendanta Jerzego Karskiego jedyne wyjście na przyszłość, to porządnie wzmocnić ogrodzenie, tak aby dziki nie mogły go sforsować.
- Z tym, co się stało do tej pory, klub będzie musiał się sam uporać. Chyba, że boisko było ubezpieczone, ale to mało prawdopodobne – zaznacza komendant.
Wiosna może się okazać trudna dla młodych piłkarzy. Chyba, że znajdzie się hojny sponsor i uratuje boisko Czarnych.