Początkowo informacja o zamknięciu wałbrzyskiej Takaty – decyzję ogłoszono 10 lipca - była dla wszystkich szokiem. Dla pracowników, dla władz miasta i powiatu, dla związków zawodowych. Wszyscy obawiali się chwili odejścia z pracy w jednym dniu prawie 600. osób. Związki zawodowe postanowiły walczyć o dodatkowe rekompensaty. - To był trudne chwile dla nas wszystkich, ale udało się sytuację opanować – mówi wiceprzewodniczący dolnośląskiej Solidarności, Kazimierz Kimso.
W Wałbrzychu sprawy pilnowali Radosław Mechliński, szef Solidarności w regionie oraz Janusz Kowalski, przewodniczący komisji zakładowej. Rozmowy zakończyły się podpisaniem porozumienia. Pracownicy najstarsi stażem, oprócz odprawy, otrzymali trzymiesięczne wynagrodzenie. - Wypłaty mają się rozpocząć 10 września – wyjaśnia Janusz Kowalski. On sam jest na razie na urlopie, ale zaraz po powrocie zacznie intensywne poszukiwanie zajęcia.
- Na razie do Powiatowego Urzędu Pracy zgłosiło się kilka osób. Ludzie będą przychodzić sukcesywnie, co najmniej do końca września, bo nie wszyscy jeszcze mają świadectwa pracy – mówi Renata Bukała z PUP. Według wyliczeń urzędników, spośród osób zwolnionych z Takaty, w wałbrzyskim pośredniaku może się zarejestrować około 300 osób. - Niektórzy znajdą pracę od razu, na własną rękę, trochę ludzi pochodzi spoza powiatu wałbrzyskiego. Dla wszystkich będziemy mieć jakieś propozycje – zapewnia Renata Bukała - Mamy już doświadczenie z lutego. Z Takaty zwolniono wtedy prawie 400 osób. Tylko około 100 zarejestrowało się w PUP – przypomina Jolanta Glapiak.
Teraz do urzędu zgłosiło się już kilka firm, zainteresowanych zatrudnieniem ludzi z Takaty. - To wykwalifikowani robotnicy, cenni dla pracodawcy – podkreśla Jolanta Glapiak. Osoby, które same znajdą pracę, a były wcześniej zarejestrowane w PUP mogą liczyć na tzw. dodatek aktywizacyjny. - To taka premia za aktywność – dodaje dyrektorka.