"Chciałbym podzielić się z Państwem kilkoma informacjami. Mam nadzieję, że zaciekawi to Państwa i zmotywuje do dokładniejszej weryfikacji sprawy, która w mojej ocenie jest pełna nieprawidłowości.
Temat dotyczy stanu po olbrzymich opadach i powodzi na Dolnym Śląsku, w których mieszkańcy Wałbrzycha również ucierpieli, zarówno poprzez zalanie przez wody gruntowe, opadowe czy wylanie rzek. Zgodnie z bardzo energicznym wystąpieniem Pana Prezydenta Romana Szełemeja 21 września 2024 roku (na portalu Facebook), gdzie zachęcał wszystkich mieszkańców miasta, którzy zostali dotknięci szkodami tej trudnej sytuacji (zapewne dlatego, że środki pochodziły z rządu, a nie z samego budżetu miasta). Informował o natychmiastowych wypłatach, bez zdjęć, bez potwierdzeń, bez weryfikacji stanu szkód wyrządzonych przez opady. Natomiast od niedawna, nie wiadomo mi z czyjego polecenia, odbywają się systematyczne kontrole złożonych wniosków. Przypomnę, że mamy dziś grudzień, wnioski były składane we wrześniu. Wiele osób usunęło skutki powodzi i zalewania. Wykonali za tą kwotę 2000 zł naprawy, co pewnie i tak nie pokryły wszystkich skutków. Nie rozumiem, jak po takim czasie mogą wykonywać takie weryfikacje ze stanem faktycznym. Minęło zbyt dużo czasu, a teraz zapewne będą pojawiały się decyzje odmowne i wnioski o zwroty środków. Bo po prostu ludzie już tę kwotę przeznaczyli na remonty, osuszanie ścian, itp. Dodam na koniec, że analizę i weryfikację wyrządzonych strat wykonują: UWAGA: urzędnik miejski z biura kryzysowego bodajże oraz strażnik miejski. Czy naprawdę praca strażnika miejskiego to rzeczoznawstwo budowlane czy analiza wyrządzonych strat? Czy w tym czasie nie powinien pełnić funkcji z porządkiem miasta? Jest to fenomen na skalę krajową. Dodatkowo, jakie uprawnienia do takiej oceny, weryfikacji ma pracownik urzędu? Nie trafiłem na taką sytuację w żadnym innym mieście objętym stanem klęski żywiołowej, którą prezydent ogłosił samodzielnie" - napisał nasz czytelnik.