Klub z Podzamcza nie ukrywa, że ma w tym sezonie dwa cele. Utrzymać się w Klasie Okręgowej i awansować do A-klasy drużyną rezerw. Przez kilka ostatnich sezonów - awans rezerwowej drużyny był blokowany przez obecność Juventuru w A-klasie. W tym sezonie zawodnicy z Podzamcza szybko usadowili się na pozycji lidera i wydawało się, że dopiero mecz na Białym Kamieniu będzie mógł to odwrócić. Ułożyło się inaczej, Juventur w IV koleje przegrał u siebie z Włókniarzem i na boisko przy ul Dąbrowskiego próbował odzyskać prymat w lidze. Goście rozpoczęli mecz z dużym impetem, przeważali w pierwszym kwadransie meczu i bardzo łatwo przedzierali się pod bramkę Zagłębie. W dodatku już w 7 minucie meczu po zamieszaniu podbramkowym udało im się strzelić pierwszego gola. Piłka wylądowała zresztą parę minut później po raz drugi w siatce Zagłębia, ale na szczęście dla miejscowych odgwizdano spalonego. Widząc co się dzieje na boisku trener Zagłębia polecił swoim zawodnikom zmienić ustawienie i to posunięcie taktyczne przyniosło pierwsze efekty w 19 minucie kiedy to wyrównującego gola zdobył Kazimierz Kupniewski. Zagłębie wykorzystało "efekt zdobytego gola" i po ładnej akcji prawą flanką Michał Gryguć strzela na 2:1 w 23 minucie. Do końca pierwszej połowy Zagłębie przeważało, kontrolowało grę i wydawało się, że kolejne bramki to kwestia czasu.
Po przerwie kibice oczekiwali, że zawodnicy Juventuru opadną z sił i pozwolą zawodnikom Zagłębia na kolejne bramki. Nic takiego się nie stało. Mecz znacznie stracił na atrakcyjności. Walczono na całym boisku, ale grze obu drużyn brakowało polotu. Gospodarze również nie rozkręcali się na tle rywala w upływem minut. Mało tego dostosowali się do warunków jakie dyktował Juventur i grali poniżej swoich możliwości. Mało tego efektem cudacznej gry w obronie były 3 żółte kartki. Kiedy wydawało się, że bezbarwne widowisko dotoczy się do ostatniego gwizdka sędziego pechowo interweniował w polu karnym Jarosław Borcoń. Balans ciała wyrzucił mu rękę na bok - dokładnie tak, aby odbić nią piłkę. Przypadkowe, niepotrzebne zagranie zakończyło się wskazaniem przez sędziego wapna. Bramkarz Zagłębia - Marcin Wojciechowski - rzucił się w dobrą stronę, ale nie dał rady zatrzymać mocno lecącej po ziemi piłki. Juventur w poprzednim sezonie wyjątkowo "nie leżał" Zagłębiu. Wydawało się, że i tym razem zielonoczarni nie zdobędą kompletu punktów. Na szczęście parę chwil później Artur Smolec zdecydował się na solowy rajd. Minął w polu karnym jednego obrońcę, kiwnął drugiego, lecz ten powalił naszego pomocnika na ziemię. Po chwili Marcel Dobiega podchodził do piłki ustawionej na 11 metrze. I tym razem bramkarz rzucił się w dobry róg. Ba, nawet był bliski zatrzymania piłki, ale mocne uderzenia Marcela nie są do zatrzymania. Zagłębie obejmuje prowadzenie, końcówka jest nerwowa. Juventur próbuje uratować remis, a Zagłębie nie potrafi wykorzystać nadarzających się okazji.
Zagłębie Wałbrzych - Juventur II Wałbrzych 3:2 (2:1)
Zagłębie: Wojciechowski - Radoń, Borcoń, M. Dobiega, Cyrta (46, Wosiński), Szymaniak (78, Nyklasz), Kupniewski (46, Sawulczyk), Gryguć (56, Wiśniewski), P. Dobiega, Suchara