Celem konferencji było wyjaśnienie działań wymierzonych przeciwko uczestnikom programu. Do udziału w konferencji prasowej zaproszeni zostali: Roman Szełemej - Prezydent Miasta Wałbrzycha, Arkadiusz Grudzień - Rzecznik Prasowy Urzędu Miasta w Wałbrzychu, Maciej Januszkiewicz - Komendant Miejski Policji w Wałbrzychu, Marcin Witkowski - Prokurator Prokuratury Rejonowej, Wiesław Dworczak - Prokurator Prokuratury Okręgowej, Aleksandra Abramowska Podlińska - Prezes Sądu Rejonowego w Wałbrzychu, Anatol Gul - Prezes Sądu Okręgowego w Świdnicy, Zbigniew Gruszka - Prezes Śląskiego Konsorcjum Autobusowego i Arkadiusz Golanowski - Wojewódzki Komendant Policji we Wrocławiu. Żadna z zaproszonych osób nie pojawiła się na konferencji. Nie było też żadnego innego przedstawiciela instytucji wymienionych w zaproszeniu. O szczegółach sprawy mówił Jarosław Szymańczak:
- Wyszliśmy z założenia, że najlepszym, obiektywnym medium będzie konferencja prasowa. Będzie narzędziem do komunikowania się i obiektywnego zabrania głosu w tej sprawie. Poprosiłem swoich współpracowników o bezpośrednie skierowanie zaproszeń do wszystkich zainteresowanych. Są oni opisani z imienia, nazwiska i funkcji. Proszę zwrócić uwagę, że nie skorzystali z tego zaproszenia. Gdyby mnie zaproszono i poproszono o komentarz w sprawie zorganizowanej konferencji przez prezydenta Miasta Wałbrzycha, komendanta miejskiego, komendanta wojewódzkiego, na pewno bym przyszedł. W związku z powyższym, nieobecni - tak jak mówią, nie mają racji. Proszę pamiętać, że zarówno ja, moi współpracownicy, ale i strona przeciwna odpowiada za słowo wypowiedziane. Jeszcze raz powtórzę: został wyemitowany materiał na podstawie faktów i o tych faktach możemy rozmawiać. Możemy rozmawiać również o kulisach, czyli o przyczynach powstania tego materiału, o samym materiale i o skutkach. Chcę przypomnieć, że w 2010 roku, w atmosferze skandalu wyborczego członkowie lokalnej Platformy Obywatelskiej zrzekli się mandatów - mówię tu o prezydencie Miasta Wałbrzycha i wymyślono inną formułę. W kwietniu 2011 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi Donald Tusk w telewizji publicznej powiedział: ja się nie boję Jarosława Kaczyńskiego, ja się boję Wałbrzycha. Tu w Wałbrzychu opisane było przez lokalną prasę, następnie przez centralne ośrodki mass mediów jakie bagno funkcjonowało. To bagno przykryto kolejnym bagnem i wymyślono sobie tutaj kolejne władze z poparciem Platformy Obywatelskiej. Jakie afery tu zapoczątkowano? Ja wiem w czym uczestniczyłem i w co próbowano mnie wmieszać. W związku z powyższym to wszystko udokumentowaliśmy. Skutkiem tych działań są dwa oskarżenia przeciwko 42 sędziom, prokuratorom, policjantom i funkcjonariuszom ITD. Tylko ja mogę powiedzieć również o działaniach zakulisowych, jakie były prowadzone w stosunku do mnie. Oprócz działań o charakterze przestępczym wcześniej próbowano mnie nakłonić do wycofania spraw z prokuratury i z sądu. W związku z tym, że nie zgodziłem się na to, w kolejności nastąpiły działania: próbowano mnie porwać po powrocie zza granicy, organizowano zasadzki, przyjeżdżano do siedziby mojej firmy, zatrzymywano moich współpracowników, grożono im, grożono ich rodzinom, że jeżeli nie zaprzestaną współpracy ze mną, to ich zniszczą tak samo jak mnie próbowano to zrobić. Akty związane z próbą zamachu na moją osobę również zostały udokumentowane. Ofiarami byli nie tylko moi współpracownicy, ale również moi kontrahenci.
W dalszej części wypowiedzi Jarosław Szymańczak podawał przykłady takiej działalności:
- Nie dalej jak przedwczoraj występowałem jako świadek w jednej ze spraw pana, którego oskarżono o rzekome fałszowanie dokumentów. Całe przygotowanie tej intrygi miało miejsce kilka lat wcześniej, Na czym ono polegało? Nie zaprzestano działań w stosunku do mnie, moich współpracowników a także innych firm - działań o charakterze przestępczym, powołując się na prawo, na pozory prawa i tak naprawdę funkcjonując w ramach tak zwanego prawa stanowionego, ale również z wykorzystaniem uprawnień funkcjonariuszy publicznych. W taki sposób próbowano zastraszać moich współpracowników i kontrahentów. Jeżdżono między innymi do stacji diagnostycznych, do współpracujących z nami warsztatów mechanicznych i grożono, że jeżeli będą z nami współpracować, to tak samo będą ich niszczyć, jak próbowano to zrobić ze mną a także skutecznie udało się w stosunku do innych firm, funkcjonujących na tym terenie. W związku z tym w poniedziałek byłem świadkiem w sprawie jednego z panów, który nie dał się zastraszyć i nie uległ tak zwanym perswazjom ze strony policjantów i funkcjonariuszy ITD. Co zrobił prezydent Miasta Wałbrzycha? Próbował odebrać mu uprawnienia, szykanowano go, niszczono go, doprowadzono do sytuacji w której człowiek stracił na pewien czas uprawnienia, czyli źródło swojego dochodu. To jest skala działań, jakie zostały prowadzone przeciwko tym, którzy nie dali się zastraszyć tutejszemu układowi.
Jarosław Szymańczak mówił też o skutkach wyemitowania programu:
- Skutek wyemitowania programu jest następujący: nie mógłbym funkcjonować a może nawet już bym nie żył, gdybym nie posiadał osób życzliwych w instytucjach, w których to zainicjowano szereg działań o charakterze przestępczym w stosunku do nas. Informacje jakie do mnie dotarły zaraz po emisji programu były takie, że w Komendzie Miejskiej Policji zbiera się specjalna grupa, która ma podjąć określone działania po wyemitowaniu programu. Jakie to były działania? Dwa dni po programie, czyli dzień po naradzie okazało się, że jeden z bohaterów programu, pan Krzysztof Kwiatkowski otrzymał również wieloźródłową informację, że policjanci Komendy Miejskiej Policji na tym zebraniu ustalili, że będą bohaterów tego programu rozpracowywać operacyjnie. Od dziennikarzy interesujących się tą sprawą otrzymałem informację, że po wyemitowaniu nie tylko tego programu, ale również wywiadu w lokalnych telewizjach okazało się, że rozmawiano z nimi na zasadzie rozmów prewencyjnych - oczywiście tam nie pojawiły się żadne groźby i ostrzeżenia, ale była to rozmowa polegająca na tym: może byście odpuścili ten temat, to są ludzie niepoważni, nie trzeba z nimi rozmawiać, oni tylko działają źle na wizerunek Wałbrzycha. Jeżeli ktokolwiek działa źle na wizerunek Wałbrzycha, to ci którzy podjęli się działań skierowanych przeciwko mieniu i życiu ludzi, którzy są w opozycji do nich. Bez względu na to czy jest to opozycja polityczna, społeczna czy zawodowa. W dniu dzisiejszym jeden z moich współpracowników poprosił mnie o zwolnienie z tego obowiązku, żeby dzisiaj przyszedł, żeby funkcjonował, bo się po prostu boi, fizycznie się boi. Również Paweł Kaźmierczak w swoim reportażu wskazywał źródła swoich informacji, gdzie osoby, które godziły się na wywiad, w momencie kiedy nastąpił wewnętrzny przepływ informacji w samym Wałbrzychu okazało się, że wiele z nich boi się wystąpić przed kamerami a nawet kiedy proponowano im zniekształcenie głosu czy nie pokazanie twarzy również obawiali się o swoje zdrowie i życie. W takiej rzeczywistości dzisiaj funkcjonujemy. Konsekwencją działań jakie dzisiaj mamy na terenie Wałbrzycha nie tylko w zakresie transportu, ale budownictwa, remontów dróg i innych rzeczy, Wałbrzych jest najbardziej zadłużonym miastem w stosunku do swoich przychodów. Na 110 procent, nie licząc spółek zależnych od miasta. Taki jest skutek działań i rządów obecnej ekipy.
Podczas konferencji nie obyło się bez gorzkich słów skierowanych w stronę wałbrzyskiego magistratu i innych instytucji publicznych. Jarosław Szymańczak powiedział:
- Ja nie mówię, że mam wyłączną rację, że przekazuję prawdę objawioną. Jestem i zawsze byłem przygotowany do repliki po drugiej stronie. Tylko że potrzebuję do tego interlokutora. Reportaż opierał się na faktach. Widzieliście państwo rzecznika Urzędu Miejskiego w jaki sposób się wypowiadał. Również dzisiaj został zaproszony, miał szansę się wypowiedzieć. Dla Telewizji Wałbrzych przekazał informację, że wszystko co zostało opublikowane w reportażu jest nieprawdą. W związku z powyższym otrzymał pismo z kancelarii i jeżeli tych kłamstw nie zdementuje, to tak naprawdę niestety będziemy zmuszeni przejść na drogę postępowania karnego z artykułu 212 paragraf 1 Kodeksu Karnego i wówczas znajdziemy tego interlokutora, tylko na sali sądowej. Nie chcemy tego robić, nie chcemy gnębić człowieka, który być może jest Bogu ducha winny, natomiast nie chcę, żeby podważano wiarygodność i fakty, które miały miejsce w tym reportażu. Nikt z nas się nie przestraszy. Nie ma takiej możliwości. Natomiast jakie będą skutki o charakterze prawnym? W tej chwili jesteśmy w kontakcie na bazie korespondencji z panem Ministrem Ziobro, z panem Wiceministrem Jakim i w związku z tym przygotowujemy cały materiał dowodowy w tej sprawie. Jeszcze raz z całym naciskiem podkreślam: wpłynęły do tutejszego sądu dwa akty oskarżenia przeciwko sędziom, prokuratorom, policjantom i funkcjonariuszom ITD. Brałem czynny udział w tych postępowaniach. Oskarżeni są między innymi o matactwo procesowe, o wymuszanie na prowadzących postępowanie karne odstąpienia od prowadzonego postępowania karnego, oraz odebrania mi praw pokrzywdzonego. Wiem co się działo w tych postępowaniach, brałem w nich czynny udział, przesłuchiwałem tych prokuratorów, wiem co oni mówili. W związku z powyższym zapraszam państwa również na procesy karne, bo to nie jest tak, że my coś mówimy w telewizji, że opisujemy rzeczywistość, której politycy nie chcieliby zauważać, w której też biorą udział, ale chcieliby się od tego odciąć. My to realizujemy w sposób konsekwentny, mamy to udokumentowane. Przyniosłem ze sobą zarówno akty oskarżenia jak i zeznania świadków, do których miałem i mam dostęp prawny, jako pokrzywdzony. W związku z powyższym nie będzie tak, że ktoś będzie opowiadał w mediach, że to jest nieprawda i nie poda żadnych faktów. Nie boję się żadnego procesu, nie boję się odpowiedzialności. Wiem, że odpowiadam nie tylko za słowa, odpowiadam też fizycznie za tych ludzi, którzy mnie wspierają i oni wiedzą o tym, że skończyły się mam nadzieję czasy elit w tak zwanej III RP, które były nietykalne a każdą sprawę można było zamieść pod dywan.