Spotkanie Lechii Dzierżoniów z MKS-em Szczawno-Zdrój było hitem kolejki.
W pierwszej połowie lekką przewagę osiągnęli miejscowi, ale po raz kolejny defensywa Szczawna grała bardzo pewnie. MKS nastawił się na spokojną grę w obronie i czekanie na groźne kontrataki. Zawodnicy z uzdrowiska przyjechali z celem, by tego meczu nie przegrać i ta taktyka okazała się skuteczna. W 29. minucie precyzyjnym strzałem z dystansu popisał się Kaczmarek, ale Damian Michno udowodnił nie po raz pierwszy w tym sezonie, że zna bramkarski fach i piękną paradą zażegnał niebezpieczeństwo. Później piłkarzom Lechii udało się nawet zdobyć gola, ale arbiter tego meczu bramki nie uznał, bowiem piłkarz z Dzierżoniowa znajdował się na spalonym. MKS rzadko przedostawał się pod bramkę strzeżoną przez Słoneckiego. Nasi największe zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry.
Druga połowa była bardzo podobna do pierwszej części. Lechia osłabiona brakiem Marcina Wielgusa, który przechodzi grypę żołądkową, nie miała koncepcji, jak przebić się przez szczelny mur defensywny gości. Wprawdzie gospodarze stworzyli kilka sytuacji podbramkowych, ale za każdym razem świetnie w bramce spisywał się Michno. Miejscowi atakowali głównie środkiem boiska, a to była woda na młyn dla Szczawna, które zagęściło właśnie tę strefę boiska i nie pozwalało Lechii na rozwinięcie skrzydeł.
Lechia Dzierżoniów – MKS Szczawno-Zdrój 0-0 (0-0)
Lechia: Słonecki – Górski, A. Paszkowski, Połubiński, Majewski – Kuska, Kuriata, Deneka, Kaczmarek, Pietrzykowski (75’ Włodek), M.Paszkowski (85’ Sadliński)
MKS: Michno – Borek, Kłosowski, Smoczyk, Antas – Niemczyk (65’ Pyda), Traczykowski, Słapek (70’ Stanuszek), Wojtarowicz – Oskwarek, Bębeniec (90’ Wojciechowski)