- Szczególnie boleśnie odczuwamy brak krwi rzadkich grup, ,,0-”, ,,A-”. Takie grupy zdarzają się jedynie u 5–7 ℅ populacji, dlatego gdy spada pobór, to natychmiast się odbija na zapasach tej krwi, której mamy najmniej. Kilka dni temu potrzebowaliśmy ,,0-” i nawet nie było skąd pożyczyć, bo inne centra mają podobne problemy – wyjaśnia Lesław Romaszkan, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Wałbrzychu.
Wałbrzyskie centrum obsługuje 31 szpitali na terenie dawnego województwa wałbrzyskiego i jeleniogórskiego. Jest zaopatrywane w krew przez około 30 tysięcy honorowych krwiodawców. W tej dużej grupie jest 7 osób, którym centrum płaci za krew. - Są to osoby, w większości kobiety, posiadające niezwykle rzadkie fenotypy krwi z antygenami, niezbędne do celów diagnostycznych, a przede wszystkim testów serologicznych. Na szczęście same są zdrowe, a przy tym zgadzają się co najmniej raz na kwartał oddać bezcenne 400 mililitrów swojej krwi – mówi dyrektor.
Jak wiadomo, krew jest takim lekiem, którego nie można niczym zastąpić, ani wyprodukować go w laboratorium. A często jest tak, że życie może uratować wyłącznie transfuzja. To poczucie satysfakcji, że oto, oddając własną krew ratujemy komuś życie, to podstawowy bodziec, który skłania ludzi do poddania się temu zabiegowi. Honorowi krwiodawcy nie są szczególnie rozpieszczani przez służbę zdrowia. Wolny dzień w pracy, możliwość odpisania wartości krwi od podatku, kilka czekolad – to wszystko, na co mogą liczyć osoby, przychodzące do punktów krwiodawstwa.
- Ale oddawanie krwi weszło mi już w krew – mówi Teresa Klimas, która przychodzi do centrum w Wałbrzychu już od 16 lat. - Nawet nie bardzo pamiętam, jak to było, kiedy po raz pierwszy oddałam krew. Teraz już się do tego przyzwyczaiłam, to prawie nałóg – śmieje się honorowa krwiodawczyni. Jolanta Świt oddaje krew od 2 lat. - Pierwszy raz zetknęłam się z punktem krwiodawstwa w Realu, organizowali taką akcję. A bliska mi osoba kilka dni wcześniej dostała w szpitalu osocze. To mnie zmobilizowało, żeby się w jakiś sposób odwdzięczyć i tak już przychodzę co jakiś czas – mówi Jolanta Świt.
- Bardzo cennym darem jest także osocze krwi, czyli płyn, w którym pływają krwinki – dodaje Lesław Romaszkan. Podczas pobierania aparat oddziela osocze od krwinek, które pozostają w organizmie. Ponadto osocze można oddawać nawet raz na dwa tygodnie, bo nie osłabia organizmu tak, jak oddanie pełnej krwi.
- Liczba honorowych krwiodawców w regionie wałbrzyskim od wielu lat utrzymuje się na tym samym poziomie, na szczęście nie maleje. Ale statystyki mówią, że w Polsce na 1000 osób krew oddaje 30. W Niemczech ten wskaźnik wynosi 60 na 1000. Moim marzeniem jest, żeby tak samo było u nas – wyznaje dyrektor Romaszkan.