Od kataklizmu z 1997 roku niewiele się zmieniło. Do rządzących nadal nie dotarło, że podstawowym sposobem unikania skutków powodzi jest pozostawianie niezamieszkanych terenów zalewowych, a tam, gdzie to jest niemożliwe budowanie i konserwowanie wałów przeciwpowodziowych. Tegoroczna powódź pokazała również, że w wielu miejscach brakuje elementarnego wyposażenia w postaci pomp, płaskodennych łodzi i urządzeń do osuszania budynków.
Po raz kolejny, władzę wyręczają obywatele, zainspirowani swego czasu przez Jerzego Owsiaka. Na szczęście inna, masowa i o wiele starsza organizacja nie krytykuje WOŚP, tylko włączyła się do wspomagania powodzian. W niedzielę na ulicach Wałbrzycha i wielu innych miejscowości w Polsce można było spotkać, tym razem błękitnych wolontariuszy, którzy zbierali pieniądze na zakup sprzętu potrzebnego do likwidacji skutków powodzi.
W naszym mieście było ich siedemdziesięciu. Między innymi Aneta i Marcin, których spotkaliśmy pod Realem.
– Jest dobrze. Ludzie chętnie pomagają. Do południa był duży ruch, w porze obiadowej trochę mniejszy, ale pod wieczór znowu będzie większa frekwencja – mówili wolontariusze. Podobne odczucia miały Alicja i Sandra, które kwestowały pod Makro.
Jak nas poinformował szef sztabu WOŚP w Wałbrzychu Mateusz Roszak, zebrano około 10.500 zł. Ostateczne dane będą znane za kilka dni.
W całym kraju działało ponad 7 000 wolontariuszy w 200 sztabach WOŚP. Zorganizowano ponad 300 koncertów. Według wstępnych informacji zebrano już ponad milion zł. Pieniądze nadal wpływają.