Polska Organizacja Shinkyokushinkai przeżywa ostatnimi czasy niemały kryzys. Brak pieniędzy na wyjazdy, sprzęt treningowy czy też stroje, to tylko wierzchołek problemów, z jakimi na co dzień musi się zmierzyć sensei Jacek Baranowski. Najistotniejszą sprawą jest w tej chwili brak pomieszczenia.
- Cała sprawa zaczęła się od września zeszłego roku, kiedy dostaliśmy podwyżkę czynszu - opowiada Jacek Baranowski. - Z tego, co mi wiadomo, to nie jesteśmy jedynym stowarzyszeniem. Z podobnymi problemami na co dzień spotyka się także Spartakus oraz boks na Podzamczu pod czujnym okiem trenera Zenona Kaczora. Miasto było głuche na nasze pismo, które wysłałem z prośbą o obniżkę czynszu - tłumaczy z żalem. - Nic dzięki temu nie uzyskaliśmy. Nasza wieloletnia działalność w Gimnazjum nr 3 została zakończona. Pani dyrektor powiedziała, że takie jest zarządzenie prezydenta i niestety z powodów finansowych musieliśmy opuścić to miejsce – dodaje.
- Na dzień dzisiejszy utrzymujemy się wyłącznie z własnych środków, dlatego na tak dużą kwotę niestety nas nie stać - rozkłada ręce. Organizacja zrealizowała program psycho-profilaktyczny dla dzieci i młodzieży, w którym udział wzięło około 150 dzieci w różnym wieku, z różnych domów. Shinkyokushinkai chce kontynuować dalsze etapy programu, który trwał 2 lata, ale – jak twierdzi Jacek Baranowski - miasto nie było chętne do pomocy. - Nie chciało działać w tym zakresie i musieliśmy temu zaprzestać Tym dzieciom trzeba pomóc, żeby nie czuły się wyobcowane, dajmy im szansę wspólnej integracji – apeluje.
- Jak mamy realizować swoje zadania statutowe krzewiąc kulturę fizyczną i sport, kiedy nie dostajemy ani złotówki na szkolenia. A młodzież ma osiągnięcia, a bierze się to nie skądinąd, jak z naszej ciężkiej pracy. Mamy medalistów mistrzostw Polski, nasi najmłodsi reprezentanci zdobywają medale na arenie międzynarodowej. Niestety, jest coraz gorzej, bo radni, którzy nas tutaj przygarnęli, także muszą realizować swoje zadania – wyjaśnia dalej.
Aż trudno w to uwierzyć, że w tym miejscu, w jednym pomieszczeniu znajduje się również Bank Żywności, Ośrodek Szkolenia Zawodowego, Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Drohobyckiej, a także wcześniej wspominane Stowarzyszenie Mieszkańców Podgórza, w końcu odbywają się zajęcia z jogi.
- Gdyby nie radny Krzyżowski z Stowarzyszenia Mieszkańców Podgórza, nie mielibyśmy miejsca, żeby gdziekolwiek trenować. Zostaliśmy ciepło przyjęci i gdyby nie ich pomoc, to prowadzenie zajęć byłoby niemożliwe. Przykro nam, że nie zrobiło tego miasto. Jak nas stamtąd usuną, to będziemy ćwiczyć choćby w parku – deklaruje. - Na pewno nie zaprzestaniemy nauki. Z władzami nie ma żadnego kontaktu, pisaliśmy o przydział lokalu. Dostaliśmy pismo, w którym było napisane, że mamy czekać dwa przetargi, a jak już wtedy nikt nie będzie chciał, to dopiero wtedy przydzielą nam jakiś lokal – żali się.
Władze miasta niezbyt chętnie wypowiadają się na temat całej sprawy. Mało tego, zaprzeczają informacji, iż stowarzyszenie wysyłało jakiekolwiek pismo. - Polska Organizacja Shinkyokushinkai nie wystąpiła z pismem o udostępnienie lokalu celem odbywania treningów i zawodów sportowych ani do Prezydenta Miasta, ani do dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji, w związku z czym nie posiadamy wiedzy w zakresie potrzeb lokalowych tej organizacji - informuje rzecznik prasowy, Ewa Frąckowiak.
- Przykro mówić, ale wracamy do zamierzchłych czasów, kiedy to ćwiczono w piwnicach, strychach, altankach - mówi Jerzy Maleszka, dziadek trenującej na co dzień zawodniczki.
-Shinkyokushinkai to coś więcej, tu nie chodzi o to, żeby kogoś pobić, ale o to by umieć sobie poradzić z silniejszym przeciwnikiem, do tego dochodzi dyscyplina, historia a także filozofia sztuk walki – tłumaczy.
- Idąc drogą samonauki, miasto wychowa sobie pseudokarateków i chuliganów, którzy szukają tylko zaczepki – mówi Jacek Baranowski. - Ale co jeszcze możemy zrobić, skoro nie pozwala nam się nawet na działanie.