Temat wieku emerytalnego stał się jednym z wiodących problemów podnoszonych podczas trwającej już kampanii medialnej przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
Prawo i Sprawiedliwość słusznie przestrzega przed ponowną próbą podniesienia wieku emerytalnego przez zupełnie niewiarygodnego lidera opozycji. Przypominanie o tym, kto przywrócił wiek emerytalny obowiązujący do 2012 roku też jest ważne i konieczne. Wszystko to zbiega się z 10. rocznicą uchwalenia przez PO-PSL tej tzw. reformy emerytalnej. Warto przypomnieć okoliczności ustawowego podnoszenia wieku emerytalnego o dwa lata dla mężczyzn, a dla kobiet aż o siedem lat. Zdecydowano się na to wbrew nastrojom społecznym i zapewnieniom czołowych polityków PO, że takiego rozwiązania nie ma w jej programie. To bezprecedensowe zlekceważenie nastrojów społecznych, ówczesny premier Donald Tusk uzasadniał koniecznością ratowania systemu emerytalnego. „Tak naprawdę robimy dobrze ludziom” – przekonywał wówczas Donald Tusk.
Ta fałszywa teza nie uwzględnia faktu, że wysokość przyszłej emerytury zależna jest wyłącznie od okresu składkowego i wysokości składki odkładanej na konto osobiste, a nie od wieku, w którym zakończy się aktywność zawodową. A jak wówczas młodzi Polacy wchodzili na rynek pracy rozpoczynając swoją aktywność zawodową, czyli kiedy i jak zaczęli odkładać składkę na przyszłą emeryturę?
Mało kto pamięta, że w 2012 roku bezrobocie w Polsce ponownie wzrastało i wynosiło 13,5%, a w Wałbrzychu było to 21%! To wówczas 30% absolwentów szkół zaczynało swoją „aktywność” zawodową od rejestrowania się w Urzędach Pracy jako bezrobotni. Podobny procent wszystkich bezrobotnych stanowili ludzie do 24 roku życia, a drugie tyle to byli młodzi bezrobotni w wieku 25-34 lata – łącznie grupy te stanowiły znacznie ponad 50% wszystkich bezrobotnych!
Donald Tusk i autorzy ustawy, „martwiąc się” o emeryturę dla młodych Polaków, nie martwili się tym, że młodzi (choć nie tylko oni) jeżeli znajdowali zatrudnienie, to zazwyczaj na podstawie śmieciowych umów, często za 4, 6 zł/godz. Niemała ich grupa szukając szansy dla siebie znajdowała zatrudnienie na „czarnym” rynku pracy. Według danych Państwowej Inspekcji Pracy, zbieżnych z Eurostatem, w polskich firmach liczba pracujących na czarno sięgała wówczas 800 tysięcy osób. Liczba pracujących na umowach śmieciowych była ponad dwukrotnie większa. To dlatego NSZZ „Solidarność” organizowała wówczas protesty i akcje przeciwko patologicznym formom zatrudnienia i rządowym planom reformy emerytalnej.
Inicjatywa obywatelska „Solidarności”, polegająca na wystąpieniu z wnioskiem do Sejmu RP „o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego w sprawie o szczególnym znaczeniu dla państwa i obywateli dotyczącej powszechnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn” otrzymała olbrzymie poparcie. Pod wnioskiem zebrano ponad 2 miliony podpisów, w pierwszym terminie w Kancelarii Sejmu przekazano ich ponad 1,4 mln. 30 marca 2012, podczas debaty sejmowej Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” Piotr Duda prezentował jako Pełnomocnik Grupy Obywateli, wniosek „Solidarności” o umożliwienie Polakom wypowiedzenia się w ogólnopolskim referendum.
Jaki stosunek do tej inicjatywy, popartej ponad 2 milionami podpisów obywateli, miał lider też „obywatelskiej” Platformy i zarazem premier Donald Tusk, niech świadczy fragment jego wystąpienia z trybuny sejmowej skierowanego do Przewodniczącego „Solidarności”: „Ja bym się, powiem szczerze, wstydził na pana miejscu podejmować tak łatwych zadań. Myślę, że nie po to pana wybierano na szefa „Solidarności˝, żeby pan się podejmował zadań, które właściwie jest w stanie wykonać każdy pętak, bo to jest najprostsze, co może być.”! Taki sam stosunek do popierających wniosek „Solidarności” miała większość sejmowa.
Wniosek ten został przez Sejm odrzucony głosami posłów PO i PSL, a zebrane listy poparcia zostały wrzucone do niszczarki. Ta sama koalicja, w tym wałbrzyskie posłanki Izabela Katarzyna Mrzygłocka i Agnieszka Kołacz-Leszczyńska, 11 maja 2012 r. przegłosowała ustawę podnoszącą wiek emerytalny zgodnie z intencjami Donalda Tuska.
Dojście do władzy Prawa i Sprawiedliwości w 2015 roku pozwoliło, zgodnie z obietnicą wyboczą, przywrócić poprzednio obowiązujący wiek emerytalny. Jednocześnie dla osób, które osiągnęły wiek emerytalny wprowadzono istotne zachęty do dalszej aktywności zawodowej, zgodnie z zasadą emerytura jest prawem, a nie obowiązkiem:
Osiągnięcie wieku emerytalnego i nabycie prawa do emerytury nie może stanowić wyłącznej przyczyny wypowiedzenia umowy o pracę przez pracodawcę (art. 45 § 1 k.p.).
Pracując po osiągnięciu wieku emerytalnego nie musimy płacić podatku od przychodów z pracy zarobkowej. Wolne od PIT są przychody do limitu 85,5 tys. zł.
Każdy rok pracy powyżej ustawowego wieku emerytalnego (60 lat dla kobiet, 65 dla mężczyzn) zwiększa późniejsze świadczenie emerytalne o około 8%.
Pracujący emeryt rozlicza się na tzw. skali podatkowej (wg stawek 12% i 32%) nie zapłaci podatku nawet do kwoty 115 528 zł.
Praca po osiągnięciu wieku emerytalnego stała się wyborem wolnych ludzi i należy tego pilnować, również w momencie wrzucania kartki wyborczej do urny.
Jerzy Langer