Podczas spotkania z wyborcami, które miało miejsce w Siedlcach 24 stycznia 2023 roku, Donald Tusk, po raz kolejny zaatakował Kościół Katolicki. Warto przeanalizować przesłanie jego wystąpienia: „Separacja kościoła i państwa jest absolutnie niezbędna, również po to żeby kościół przetrwał. Oni naprawdę nie zdają sobie sprawy, biskupi i pisowcy, że oni rujnują kościół. Że tego kościoła już prawie nie ma, do którego ja chodziłem, tam się szukało wolności, tam się szukało pociechy, normalnego dialogu, normalnej rozmowy, tam byli niewierzący, tacy uczciwi, przyzwoici i grzesznicy. Ja naprawdę na swojej drodze spotykałem kapitalnych ludzi, ich już prawie nie ma. Kościół stał się przybudówką PiSu, a PiS przybudówką kościoła”. Spróbuję „rozebrać” treść tego wystąpienia wykazując, że Donald Tusk, że choć z wykształcenia jest historykiem, to nie wiele wie Kościele Katolickim, jego misji i historii, w tym historii Polski, w której odegrał istotną dla jej losów rolę.
Zacznę od hasła „Separacja kościoła i państwa jest absolutnie niezbędna”, które Tusk próbuje przywłaszczyć sobie podbierając je lewackim aktywistom. Nie precyzuje on jednak na czym ta separacja ma polegać. Lewica sprawę stawia jasno: totalna wojna z wierzącymi, w tym wypowiedzenie konkordatu, który reguluje wzajemne relacje pomiędzy Kościołem a państwem. Dla przypomnienia, został on ratyfikowany w 1998 roku przez Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego(!) i Jana Pawła II. A Tusk chce uczynić to samo, ale „po to żeby kościół przetrwał.” Czyżby naprawdę wierzył, że bez jego ingerencji w relacje Kościół - państwo, Kościół w Polsce nie przetrwa? Otóż przetrwa, tak jak przetrwał, mimo zaborów, komunizmu i prześladowań.
Pora na wątek: „Oni naprawdę nie zdają sobie sprawy, biskupi i pisowcy, że oni rujnują kościół”. To jest dowód na to, że Tusk naprawdę nie wie czym jest Chrystusowy Kościół. Kościół to nie obiekt budowlany, to nie ten czy inny biskup, to nie ja czy inny wyznawca Chrystusa. Kościół żywy to wspólnota wiernych. Każdy członek tej wspólnoty może być oceniany, krytykowany lub chwalony. Ale ta ocena dotyczy jednostki, a nie całego Kościoła Powszechnego. Jego losy zależą wyłącznie od Boga, a nie postawy poszczególnych biskupów czy też poszczególnych wiernych. Dlatego zarzut o rujnowanie Kościoła może stawiać tylko osoba, która nie rozumie jego istoty. Co tak naprawdę drażni Tuska? To, że są politycy i członkowie określonych środowisk (nie tylko PiS) uczestniczą w praktykach religijnych, publicznie wyznają swoją wiarę w Boga, bez fałszu i obłudy? Że kapłani nie są pozbawienie praw obywatelskich i posiadają, tak jak każdy obywatel Polski, prawo do oceny życia społecznego, władz czy też osób publicznych? Otóż, mają oni prawo do własnych poglądów politycznych i mają też prawo je wyrażać, tak długo jak nie odbiegają one od Bożego prawa. Ocena, a nawet krytyka postaw (nie ludzi) takich jak: zakłamanie, niewiarygodność, promujących ideologie sprzeczne Przykazaniami Bożymi i nauką Kościoła – to nie tylko prawo, a nawet obowiązek zarówno świeckich jak i duchownych.
Kuriozalne jest też stwierdzenie Tuska, że „tego kościoła już prawie nie ma, do którego” on chodził. Gdyby choć raz był w kościele dla Boga lub Jego poszukując, to wiedziałby, że Kościół nadal trwa i nadal jest otwarty dla niewierzących i grzeszników. W prawdzie jest w nim mniej tych, co przychodzili do niego nie szukać Boga, lecz tylko z pobudek politycznych. Mniej, to nie znaczy, że nie ma i dziś polityków, którzy dla osiągnięcia swoich celów politycznych, pojawiają się na uroczystościach religijnych. A jaki kościół wspomina lider opozycji? Była to raczej plebania w parafii św. Brygidy w Gdańsku, której, w latach 80-tych ub. stulecia, śp. Prałat Henryk Jankowski otworzył drzwi dla liderów ówczesnej opozycji i była wówczas zapleczem dla Lecha Wałęsy. Spotykali się tam m.in. Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, wielu kapelanów „Solidarności”, w tym ks. Jerzy Popiełuszko, a także niewierzący Adam Michnik, Jacek Kuroń oraz Bronisław Geremek i wielu dzisiejszych wrogów Kościoła. To „tamten kościół” był tak bliski Tuskowi, który nie chce pamiętać, że w tym kościele, tak jak w setkach innych kościołów odprawiane były Msze za Ojczyznę. Miały one nie tylko charakter religijny, ale były też manifestacjami sprzeciwu wobec ograniczaniu praw obywatelskich, w obronie tradycji narodowych.
Nie wymaga dłuższego komentarza stwierdzenie, że „kapitalnych ludzi, ich już prawie nie ma”. Donald Tusk nie powinien ograniczać się do spotkań z własnym zapleczem politycznym, pełnym negatywnych emocji i chorobliwą niechęcią do osób doceniających osiągnięcia obecnej władzy. Przekonałby się wówczas, że kapitalnych ludzi jest ciągle dużo.
Pora na ostatni fragment wystąpienia Tuska: „Kościół stał się przybudówką PiSu, a PiS przybudówką kościoła.” Nie wiem czego oczekuje Tusk? Tego, że Prezydent A. Duda, posłowie, liderzy i pozostali członkowie PiS zaprzestaną praktyk religijnych, przestaną być wierni tradycjom rodzinnym i narodowym? Z drugiej strony wielu działaczy jego formacji politycznej, identyfikujących się z jego poglądami np. dot. aborcji, „małżeństw” jednopłciowych, mających nie uregulowane życie religijne, ciągle przy okazji uroczystości religijnych zasiada w pierwszych kościelnych ławkach. Często są witani przez gospodarzy tych świątyń, co jest dowodem na to, że kościół ciągle jest otwarty dla niewierzących i grzeszników.
Dzisiejszy Tusk w kontrze z Tuskiem sprzed osiemnastu czy też czterdziestu lat, stał się przykładem hipokryzji i zakłamania nie tylko w życiu politycznym, ale i też w prywatnym. Człowiekiem, który w przeszłości sam próbował instrumentalnie traktować Kościół, a dzisiaj jest autorem co raz to ostrzejszych ataków na Kościół, jego duchowych przewodników oraz ludzi publicznie przyznających się wiary w Boga. Pamiętamy, jak w 2005 r. Donald Tusk kandydując w wyborach prezydenckich, chcąc pozyskać przychylność katolików, postanowił po 27 latach związku zawartego w urzędzie stanu cywilnego, przyjąć sakrament małżeństwa. W świetle dzisiejszego oświadczenia Tuska, że nie ma już kościoła do którego chodził, przyznać trzeba rację tym, którzy zarzucali mu, że sakrament ten przyjął wyłącznie dla celów politycznych.
Jerzy Langer