W tym okresie wciąż dochodzi do niejasnych sytuacji, które wprawiają nas w osłupienie. Lekarze są na pierwszej linii frontu walki z wirusem. Wszyscy ich podziwiamy i cieszymy się, że są, ale...
Tu pojawia się problem proceduralny. W wielu przypadkach lekarze odmawiają jednak wykonywania obowiązków zasłaniając się właśnie pandemią. Wydaje się, że to zasadne, ale kiedy stajemy na drugim biegunie i musimy rozwiązać problem, do którego potrzebny jest lekarz, nader często słyszymy: Nie, bo jest pandemia.
Rodzice zostają odsyłani z kwitkiem, gdy chcą zrobić bilans. Szkoły zaś wymagają takiego badania, rozdając rodzicom skierowania. Niestety nic z tego. Mówi się trudno. Problem nierozwiązany, ale kogo to obchodzi. Sprawdzamy możliwości naszych medyków w innej tematyce. Tym razem zagadnienie wydaje się proste. Badanie, którego wymaga Polski Związek Piłki Nożnej. Badanie, które wykonują specjaliści. Jeden z naszych czytelników przedstawił nam treść rozmowy telefonicznej z panią obsługującą rejestrację jednej z wałbrzyskich przychodni.
- Mój syn trenuje piłkę nożną, w klubie z certyfikacją Polskiego Związku Piłki Nożnej, który wymaga badań lekarskich do Karty Zdrowia Sportowca.
- Nie wykonujemy takich badań - odpowiada pani z przychodni.
- Dlaczego?
- Bo jest pandemia - tłumaczy pani.
- Poproszę więc o skierowanie do lekarza z uprawnieniami, do takiego badania.
- A po co to panu - pyta zaskoczona pracownica przychodni.
- W innym przypadku będę musiał zapłacić za wizytę 100 złotych.
- No nie wiem. Wiem, że taki lekarz przyjmuje w Świdnicy - mówi pani.
- Taki lekarz przyjmuje też w Wałbrzychu.
- No nie wiem. Wiem, że jest w Świdnicy. A co to w ogóle ma być?
- Badanie do Karty Zdrowia Sportowca.
- To ja zapiszę, ale nie wiem czy lekarz takie skierowanie wypisze - tłumaczy pielęgniarka na czym rozmowa się kończy.
Wydawać by się mogło, że temat prosty i czytelny. Potrzebne jest skierowanie do lekarza, który sprawdzi stan zdrowia dziecka i podpisze dokument uprawniający go do gry i treningu w klubie sportowym. Tacy lekarze przyjmują w kilku przychodniach w naszym mieście. Część rodziców zapewne nie będzie miała z tym problemu. Tu akurat problem się pojawił. Czy uda się go rozwiązać? Zapewne tak, ale dlaczego musi być pod górkę?