Nie pozostając dłużna, postanowiłam odnieść się do tej kwestii ponownie.
Widać już na horyzoncie wybory samorządowe, bo z różnych stron napływają mniej lub bardziej chwytliwe "inicjatywy ”, które być może dla tych z mniejszą wyobraźnią wydać się mogą kuszące, ale jak to mówią- dopóty dzban wodę nosi, dopóki ucho się nie urwie. Jedna z lewicowych organizacji z niejaką Barbarą Nowacką na czele, zaproponowała niedawno, by dla uczniów szkół podstawowych wprowadzić darmową komunikację. Wprawdzie odniosłam się już raz publicznie do tego pomysłu, ale moja wypowiedź uznana została chyba za zbyt niezrozumiałą, bo doczekałam się riposty po przeczytaniu której, do dziś mam ochotę posłać jej autora do szkoły. Na marginesie i na ten ogromnie ważny temat dla naszej przyszłości pisałam, bo brak elementarnej wiedzy z zakresu ekonomii najzwyczajniej w świecie szkodzi, zwłaszcza, gdy taka elita dorwie się nie daj Bóg do władzy.
Autorzy listu nie omieszkali również odnieść się do mojej profesji, czym jeszcze bardziej wzbudzili moje wątpliwości co do swojej wiarygodności. Po pierwsze dlatego, że będąc przedsiębiorcą, a ze względu na stale zmieniającą się sytuację prawną i ekonomiczną w naszym kraju, zdywersyfikowałam swoją działalność i w zasadzie zarabiam właśnie na tym, że gmina dowozi dzieci do szkoły bezpłatnie. Ale pomińmy ten wątek związany z moją firmą, bo nie ma chyba większego sensu tłumaczyć tego, że płacąc podatki mam prawo o nich pisać i mówić. A swoją drogą, to ich lewacka logika doskonale sprawdza się w sejmie, bowiem jak wiemy gospodarką zajmują się ludzie, którzy nigdy nie prowadzili własnej firmy.
Abstrahując od ogromnych i z roku na rok zwiększających się wydatków, które mieszkańcy Wałbrzycha ponoszą właśnie na komunikację miejską, należy wyjaśnić co niektórym, że budżet nie jest z gumy, a pieniądze do kasy miasta nie są przynoszone przez św. Mikołaja. Jeśli nawet radni zgodzą się na propozycję wprowadzenia darmowej komunikacji, to trzeba będzie w bardzo szybkim tempie tę dziurę załatać. Dla osób myślących racjonalnie zrozumiałe jest to, że tego typu pomysły najbardziej przydatne są politykom. Prawdą jest, że w początkowej fazie powodują one wzrost ich popularności, ale czyż nie o to im chodzi w okresie kampanii wyborczej?
Wałbrzych jest jednym z najbardziej zadłużonych miast w Polsce, a powiększone dochody o sto kilka milionów (autorzy listu błędnie wskazali dochody, myląc je z wydatkami miasta) w stosunku do roku poprzedniego, na pewno nie oznaczają, że to mieszkańcy go wypracowali. Wzrost spowodowany jest wpływem z budżetu centralnego środków na tzw. 500+. Oczywiście oprócz tego, że wzrosły dochody, to po drugiej stronie budżetu, w górę poszły również wydatki i nijak się ma tutaj postawiona przez autorów riposty teza, że cytuję: ,,Budżet Wałbrzycha na rok 2017 wynosi ponad 740 mln złotych, w roku 2016 budżet wynosił ok. 564 mln złotych, widać realny wzrost budżetu o kwotę 176 mln. To właśnie Wałbrzyszanie wypracowali ten zysk, dzięki przedsiębiorczości wałbrzyszan nasze miasto się rozwija, a co idzie za tym, nasi mieszkańcy powinni realnie odczuwać zysk który sami wypracowują”.
Szkoda, że w tej analizie budżetu zabrakło ustosunkowania się do długu miasta, który stanowi na chwilę obecną 86% prognozowanych dochodów. Jest jednak wiele osób, które te kwestie dosyć często podnoszą, lecz jak to bywa w dzisiejszym świecie posłaniec złych wiadomości musi się liczyć z tym, że mu utną głowę.
Tak więc jeszcze raz powtórzę to, co napisałam na swoim profilu. Przeciętna czteroosobowa rodzina mieszkająca w Wałbrzychu, dopłaca do przewozów, aż 1200 zł rocznie i to już dzisiaj, w sytuacji gdy przewozy są przecież płatne, bo od pasażerów wymagane są bilety! I jeśli nawet jakiś totalny ignorant pomyśli, że przecież nikt od niego tych pieniędzy nie żąda, to tak jak pisałam wcześniej, prędzej czy później odczuje to na własnej kieszeni. A swoją drogą, to czy nie zastanawialiście się kiedyś nad tym, że niektórzy politycy bardzo chętnie wydają nasze pieniądze, ale gdyby przyszło im zarządzać swoim portfelem, to ich hojność byłaby bez wątpienia ograniczona.
Nie ma dnia, aby nie próbowano nam wmówić, że coś nam się należy i dostaniemy to za darmo. Nie dajmy się oszukać! Państwo, urząd, ani miasto nic nam nie daje, a wszystko co posiada, to pieniądze podatnika zabrane mu pod przymusem.
Jakże znamienne są tu słowa premier Wielkiej Brytanii, która słusznie stwierdziła, że cytuję: ,,Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze Tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy”.