Już na 30 minut przed spotkaniem przed siedzibą szkoły spotkać można było niezadowolonych rodziców, którzy obiecywali, że za wszelką cenę będę bronić PSP nr 12 przed planowaną likwidacją. Na spotkaniu pojawiło się aż ośmioro miejskich radnych, w których rękach leży los planowanych do likwidacji szkół.
Podobnie jak w PSP nr 31, spotkanie w PSP nr 12 przy ulicy Mickiewicza, rozpoczęło się od wystąpienia prezydenta Romana Szełemeja.
- Zespół do sieci szkół pracował ponad dwa miesiące, by przygotować optymalny projekt – mówi Szełemej. – Powodów likwidacji szkół jest kilka: brak odpowiednich środków na wynagrodzenia dla nauczycieli, niż demograficzny i zły stan techniczny części budynków szkolnych. Potrzeby inwestycyjne szkół przerastają możliwości miasta.
Prezentację projektu o sieciach szkół dopełnił zastępca prezydenta i główny autor projektu nowej sieci szkół, a mianowicie Zygmunt Nowaczyk.
- Demografia jest nieubłagana – mówi Nowaczyk. – Prowadzimy konsultacje z mieszkańcami, by radni mogli podjąć odpowiedzialne decyzje.
Joanna Dobrowolska-Bielecka, kierownik Biura Edukacji i Wychowania Urzędu Miasta, poinformowała zebranych, że projekt sieci szkół został przygotowany w oparciu o szczegółowe dane, którymi dysponował zespół przygotowujący projekt.
- Od 2004 roku w wałbrzyskich szkołach podstawowych i gimnazjach uczy się o 1800 uczniów mniej – mówi Dobrowolska-Bielecka. – Budynki szkolne są często zapełnione w 1/3, a liczba uczniów spada drastycznie.
Przedstawiciele Urzędu Miasta argumentowali, że nie da się utrzymać oświaty na obecnie funkcjonujących zasadach i stąd m.in. propozycja likwidacji PSP nr 12 i przeniesie jej do PSP nr 5 przy ulicy Poznańskiej. Zdaniem Romana Szełemeja, taka zmiana da miastu oszczędności w wysokości 700 tysięcy zł. rocznie.
Po wypowiedziach strony samorządowej, przyszedł czas na przedstawicieli PSP nr 12. W krótkim wystąpieniu zaprezentowane zostały osiągnięcia szkoły oraz jej długoletnia, bo sięgająca 1955 roku, tradycja. W szkole tej obecnie uczy się 293 uczniów, co daje 25 uczniów na oddział. Grono pedagogiczne PSP nr 12 jako zalety swoje placówki podawało bliski kontakt nauczycieli z uczniami, wspomniane wcześniej osiągnięcia, zaangażowanie rodziców w funkcjonowanie placówki oświatowej. Po tych wypowiedziach przyszedł czas na pytania zebranych osób. Wśród najczęściej pojawiających się pytań, pojawiało się to o zasadności likwidacji akurat tej szkoły.
- Nie braliśmy pod uwagę jednostkowych osiągnięć tej szkoły – mówi Roman Szełemej. – Opracowaliśmy projekt, który jest korzystny ze względów społecznościowych, ekonomicznych i demograficznych.
Prezydent przyznał również, że obecne problemy w oświacie są spowodowane w dużej mierze zaniedbaniami pochodzącymi sprzed co najmniej 6 lat. Wtedy nie podjęto kroków w celu uzdrowienia sytuacji wałbrzyskiej oświaty.
Wiele emocji wzbudziła kwestia ewentualnych dojazdów dzieci z PSP nr 12 do PSP nr 5.
- Ze Śródmieścia do PSP nr 5 nie ma więcej niż 3 kilometry, a z tego, co się orientuję, to tylko w takim przypadku gmina może dowozić bezpłatnie dzieci do szkół – pytała zaniepokojona Danuta Chrzan, matka ucznia PSP nr 12.
Według skarbnika Roberta Hadasia, problem dowozu można bardzo szybko rozwiązać i dowożone mogą być dzieci nawet mieszkające niespełna 3 kilometry od szkoły.
- To od gminy zależy czy uzna, że trzeba zorganizować dla tych dzieci dowóz do szkół – mówi Hadaś.
Prezydent Szełemej wyliczył, że dowóz dzieci do szkół będzie kosztował miasto 300 tysięcy złotych rocznie, co wywołało salwę śmiechu na sali. Pieniądze na dowóz mają nie stanowić problemu, bowiem roczne oszczędności związane z planowaną likwidacją sześciu szkół wyniosą około 3-4 milionów zł. Tak przynajmniej zakładają miejscy urzędnicy.
Zdaniem Moniki Woźniak, matki jednego z uczniów, rejonizacja szkół w Wałbrzychu nie ma wiele wspólnego ze stanem faktycznym.
- To jest problem, z którym będziemy się borykać w kolejnych miesiącach – mówi Joanna Dobrowolska-Bielecka. – Będziemy w tym zakresie współpracować z dyrektorami poszczególnych szkół, by ta rejonizacja była optymalna.
Niechęć rodziców do przenosin ich pociech do PSP nr 5 starała się przełamać dyrektor szkoły przy ulicy Poznańskiej.
- Mamy odpowiednie warunki lokalowe i odpowiedzialną kadrę pedagogiczną i zapewniam rodziców, że nie muszą się obawiać o swoje pociechy w naszej placówce – mówi Małgorzata Rykowska, dyrektor PSP nr 5.
Mimo tych zapewnień, część obecnych na spotkaniu rodziców, już zapowiedziała stanowczo, że nawet w razie likwidacji PSP nr 12, ich dzieci do PSP nr 5 się nie przeniosą.
Kolejną sporną kwestią jest los budynku po PSP nr 12. Prezydent Szełemej nie widzi w tym żadnego problemu, bowiem miasto ma kilka koncepcji, jak ten budynek zagospodarować. Mówi się o zlokalizowaniu tu Domu Pomocy Społecznej lub zaadaptowaniu budynku na mieszkania. Zasadne jednak w tym momencie wydaje się stwierdzenie, że w Wałbrzychu jest już co najmniej kilkanaście budynków, które od lat stoją puste i są własnością miasta, ale jak do tej pory nie zostały zaadaptowane na cele mieszkalne.
Obecna na spotkaniu posłanka Prawa i Sprawiedliwości, Anna Zalewska, długo przysłuchiwała się dyskusji i skrzętnie notowała wypowiedzi samorządowców, a następnie przeszła do kontrofensywy.
- Chwała prezydentowi Szełemejowi, że chce coś robić w dziedzinie oświaty, ale nie ma pojęcia, jak to robić – uważa Zalewska. – Należy też pamiętać, że to nie prezydent, ale radni miejscy zadecydują o losach tych szkół. Szkoły planowane do likwidacji to nie szkoły prezydenta Szełemeja, tylko szkoły rodziców tych dzieci, które tu uczęszczają.
Według Zalewskiej, nie ma takiej możliwości, by szkoły liczące 800-1000 osób, kształciły na podobnym, tzn. wysokim poziomie, co szkoły liczące 200-3000 uczniów. W takiej sytuacji zawsze na korzyść wypadną mniejsze placówki oświatowe. Krótkie, bo niespełna 10-minutowe wystąpienie posłanki Zalewskiej spotkało się gorącym przyjęciem i burzą braw.
Zdaniem Roberta Korusa, mieszkańca Wałbrzycha, tego typu spotkania nie mają większego sensu.
- Po raz kolejny widzę, że prezydent i jego współpracownicy już podjęli decyzję – mówi Korus. – Te spotkania mieszkańcy powinni odbyć z radnymi, bo to teraz od nich zależy, jakie szkoły przetrwają.
W tym miejscu nie sposób nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, bowiem spotkanie z minuty na minutę coraz bardziej przypomniało jałową dyskusję i dochodziło coraz częściej do przepychanek słownych, które nic nie wnosiły, bowiem obie strony pozostawały twardo przy swoich stanowiskach.
Według Patryka Wilda, radnego Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, likwidacja szkół staje się czasem koniecznością, ale w tym przypadku prezydent Szełemej nie powinien likwidować szkół podstawowych i narażać kilkuletnie dzieci na dojazdy do szkół oddalonych od miejsca zamieszkania.
- Moim zdaniem, jedynym powodem takiej propozycji jest chęć oszczędności – mówi Wild. – Oszczędności tymczasem trzeba szukać w innych dziedzinach i innymi metodami.
Na koniec spotkania prezydentowi Szełemejowi został przedłożony do podpisania wniosek (przygotowany w trakcie trwania spotkania), by zwrócić się do premiera Donalda Tuska z prośbą o przysłanie do Wałbrzycha fachowców w dziedzinie oświaty, którzy zbadaliby zasadność likwidacji niektórych szkół i zaproponowali swoje rozwiązania. Prezydent Szełemej odmówił podpisania tego wniosku.
- To nie premier ma podjąć decyzję o likwidacji – mówił wyraźnie podenerwowany Szełemej. – To radni w swojej mądrości muszą podjąć decyzje, która będzie skutkować na lata. Nie po to stworzyliśmy zespół do spraw oświaty złożony z kompetentnych osób, by teraz szukać pomocy na zewnątrz.
Ostatnie zdanie w dyskusji wyraził Radosław Mechliński, szef wałbrzyskiej Solidarności.
- Nie wyobrażam sobie, by po trzech miesiącach rządzenia, prezydent miasta wybrany przez zdecydowaną większość mieszkańców Wałbrzycha, teraz podjął decyzje wbrew ich woli – mówi Mechliński.