Wałbrzyszek.com: Po raz pierwszy jest Pani w Wałbrzychu?
Nie, byłam tutaj już 5 lat temu na spotkaniu autorskim. Częściej jednak zaglądam do Szczawna Zdroju, które bardzo lubię. Szczawno jawi mi się zawsze jako ten dziwny, zakopcony Zdrój przy fabryce. Odwiedziłam je kiedyś wiele lat temu i będąc tu obecnie mam wrażenie, że jest to zupełnie inne miejsce - piękne, ze wspaniałą starą pijalnią, parkiem i zielenią.
Wałbrzyszek.com A z czym kojarzy się Pani Wałbrzych?
Ja jestem z Łodzi i Wałbrzych przypomina mi zawszę trochę moje miasto – myślę, jakie by mogło być piękne, gdyby wyremontowano te stare kamieniczki, uliczki. Teraz razi tym swoim zniszczeniem, tym zawieszeniem ekonomicznym - jak chociażby w filmie "Sztuczki", który pokazywał Wałbrzych jako przedziwną ni to bajkę ni pustynię.
Zawsze jednak kojarzę z Łodzią, bo to jest jakiś taki podobny los. Wielki jednokierunkowy przemysł, który potem siada i nie ma co z tym wszystkim zrobić. Jak przeczekać ten okres, do czasu, gdy nadejdzie nowe życie? Mam takie poczucie, że Wałbrzych jest w przededniu nowego życia, nabierania nowego charakteru.
Wałbrzyszek.com: Ma Pani może jakąś receptę dla naszego miasta?
Dzieci. Inwestycja w dzieci, które będą mądre, otwarte, ciekawe świata. A to może im zapewnić nowoczesna technika, odtwarzacze, komputery - tak, ale oczywiście bez ,,czarów” tego załatwić się nie da, a prawdziwe czary, magia to jest książka. To jest przyszłość tego miasta, Polski i świata.
Bo to wszystko jest wynikiem mentalności ludzi - nie problemów miasta. Mentalność trzeba zmienić, żeby tu coś ruszyło. Proszę popatrzeć tylko na Rynek. Teraz siedzi na nim trochę osób, ale pytałam - przyjdzie wieczór i on jest pusty. To nie dotyka tylko Wałbrzycha, ale wszystkich polskich miast. Ludzie jeszcze nie nauczyli się tym cieszyć, wychodzić z domu, spędzać na rynku czas z przyjaciółmi, rodziną. Miasto nie jest zintegrowane, nie mam takiego pomysłu na rzeczywiste centrum, czy centra, bo wtedy to by mogło funkcjonować. A przede wszystkim za mało jest inicjatyw wykształcających dobre wzorce w dzieciach, o tym się zapomina, takie działania są słabo finansowane, dlatego dobrze, że chociaż biblioteki starają się uczyć nowe, mądre pokolenia. Bo biblioteka obstawiona książkami jest miejscem, które ma naturalną atmosferę i tu się rodzi magia.
Wałbrzyszek.com: Często spotyka się Pani z dziećmi podczas spotkań autorskich. Jak ocenia Pani ich poziom czytelnictwa?
Ciężko powiedzieć, bo najczęściej dzieci przychodzą tylko po podpis i nie chcą rozmawiać.
Dlatego marzę o tym, żeby spotkania autorskie były wcześniej przygotowywane. Nie na takiej zasadzie, że przyjedzie pan, pani, która napisała tyle, a tyle książek, tylko niech nauczyciel dzieciom w całości czy fragmentach książkę przedstawi. Niech one sobie wybiorą, przeczytają i na spotkaniu z tym autorem przyjdą przygotowane z wybranymi ulubionymi fragmentami. Niech powiedzą, co im się podobało, co nie i to wtedy jest rzeczywista dla autorów inspiracja. A dla nich uświadomienie sobie, co z tych książek można wyciągnąć.
Ja zawsze staram się pokazać czytelnikom, że książka to bilet do innego świata - teatru, słuchowiska i uświadomić dzieciom, że książka jest tylko scenariuszem, zapisem dla przedstawienia, które każdy odgrywa sobie w swojej głowie, wyobraźni - tam wyświetlamy sobie film.
Książkę, sobie przeczytamy, odtworzymy w naszej głowie i każdy z nas będzie miał inne obrazy. Bo książka uczy zależności, powiązań myślenia, a tego nam w narodzie najbardziej brak, niestety.
Walbrzyszek.com: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Karina Jerzykowska specjalnie dla naszego portalu napisała wierszyk:
Trudniej się wymawia,
lecz nieźle się pisze,
niech rozwija się i kwitnie
Portal Wałbrzyszek!