Zgodnie z tym projektem, sygnatariusze porozumienia domagają się specjalnego programu dla południa Dolnego Śląska na wzór projektu realizowanego w Polsce wschodniej.
- Kolejne pieniądze z UE powinny trafiać w znacznie większym stopniu do południowej części Dolnego Śląska, a nie do Wrocławia czy zagłębia miedziowego - tłumaczy Roman Szełemej. - Chcemy przekonać rząd do wyodrębnienia Subregionu Sudeckiego i doprowadzić do sytuacji, by większy strumień pieniędzy trafiał do naszych samorządów, bo tylko to może doprowadzić do sytuacji, że region nie będzie się wyludniał, ludzie będą tu zostawać i pracować, a miasta będą się rozwijać.
Prezydent Szełemej wierzy, że ta inicjatywa, podobnie jak Aglomeracja Wałbrzyska, zyska aprobatę rządzących i projekt uda się wcielić w życie. Andrzej Kosiór z wałbrzyskiego ratusza również jest gorącym zwolennikiem tej idei.
- Nie chodzi tylko o PKB, ale inne wskaźniki są też dla naszego regionu niekorzystne - mówi Kosiór. - Trzeba podejmować kroki, by trend migracji powstrzymać. Do tej pory nikt się nie kwapił do tego pomysłu i stad nasza inicjatywa w tym kierunku. Przyłączyło się do nas ponad 90 samorządów, a to szansa, że wspólnie uda nam się coś zdziałać.
Zdaniem radnego Marka Rząsowskiego, problem braku odpowiednich środków napływających do południowych samorządów Dolnego Śląska, w tym i Wałbrzycha, jest m.in. brak w organach zarządzających urzędem marszałkowskim przedstawicieli z Wałbrzycha. W przeszłości, jak wspomniał Marek Rząsowski, mieliśmy takich właśnie przedstawicieli w osobach Krzysztofa Prędkiego, Jerzego Tutaja czy Andrzeja Kosióra.