Inicjatorzy spotkania chcieli dowieść, że zalegające pod ziemią 300 milionów ton węgla, to skarb, z którego należałoby czerpać, by poprawić kondycję miasta. Niestety, z kolejnych wystąpień wynikało, że choć rzeczywiście taka szansa istnieje, to jest bardzo mało prawdopodobne, aby ktokolwiek chciał, a raczej mógł, z niej skorzystać. Bardziej realna wydaje się hodowla wierzby i chińskiej trawy jako ekologicznych źródeł energii, do czego gorąco zachęcał prof. dr hab. Włodzimierz Kotowski z Politechniki Opolskiej.
Konferencję rozpoczęło wystąpienie Andrzeja Zibrowa, który przypomniał najnowszą historię wałbrzyskiego górnictwa, a raczej dzieje jego upadku, co ostatecznie nastąpiło w 1999 roku. Z drugiej strony likwidacja kopalń pokazała, jakie spustoszenie w środowisku wywołała eksploatacja podziemnych pokładów. Zostały hałdy, osadniki, zniszczone domy i drogi, zagrożenie gazowe. Mimo to skutki społeczne – bezrobocie, biedaszyby, migracja mieszkańców miasta i fatalny wizerunek Wałbrzycha – skłoniły prelegenta do wyrażenia poglądu, że jednak likwidacja kopalń, to była decyzja zbyt pochopna.
Kolejnym punktem konferencji była, szeroko omawiana przez kilku naukowców, od lat znana metoda podziemnego zgazowania węgla, czyli mówiąc najprościej, wykorzystanie drzemiącej w nim energii bez konieczności wydobycia. Niestety, z wypowiedzi wynikało, że sposób ten, aczkolwiek wielce obiecujący i znany na całym świecie, wykorzystywany jest tylko eksperymentalnie. Ewentualne jego wdrożenie musiałoby potrwać około dziesięciu lat, a koszt liczony byłby w milionach euro. Z pewnością nie jest to zadanie dla samorządu, nawet nie wiadomo, czy dla rządu. Nie można też zapominać o niebywale potężnych lobby innych źródeł energii, w tym ropy.