Czyżby za sprawą brawurowej akcji złomiarzy? Na szczęście nie. Stoi sobie spokojnie kilkadziesiąt metrów dalej. Okazało się bowiem, że do tej pory stał na prywatnej ziemi. Granicę działki określa informacja przyklejona na znaku, który w tym miejscu wcześniej ustawiła spółdzielnia "Skarbek". Na znaku spółdzielnia informuje swoich członków, obrazkowo i pisemnie, co zrobi z ich samochodami, jeśli będą utrudniały wymianę kontenera na śmieci. Teraz grozi, ale już tylko pisemnie, właściciel ziemi. I to nie tylko strażą miejską, ale nawet policją państwową. Nie byłoby o czym mówić, bo własność prywatną, jak i społeczną, należy szanować, gdyby nie fakt, że działka nie jest, a dopiero ma być, ogrodzona.
W spółdzielni twierdzą, że mieszkańcy bloku byli o wszystkim poinformowani już w środę stosownymi ogłoszeniami. Wygląda jednak na to, że mało kto widział te ogłoszenia. Pewnie jednak wszystko jest zgodne z prawem. Zmniejszy się tylko, i to znacznie, liczba miejsc parkingowych, zniknie wygodna ścieżka dla osób mających niedaleko ogródki działkowe, nie będzie też gdzie wyprowadzić psa.
Za to na dłużej pozostanie sterta śmieci. Bo, kto niby miałby ją posprzątać?