To jednak nie wszystko. Artysta często zapraszany jest do licznych projektów muzycznych, gościnnych występów. Występuje też na płytach czy koncertach okolicznościowych. W wywiadzie, jaki udzielił naszemu portalowi, udowadnia, że pomimo licznych stereotypów, nie da się zaszufladkować.
- Podobno bardzo lubi Pan okoliczne góry?
Janusz Radek: Bo ja lubię chodzić. Czasem sobie upatruję takie miejsce np. Suwalszczyznę, którą zszedłem z lewego na prawo i prawego na lewo i z góry na dół. Dlatego myślę, że Góry Sowie są też takim fajnym miejscem. Mili ludzie, okolica super. Chętnie bym się tu przeprowadził, gdyby były lepsze drogi.
- Jest Pan artystą wszechstronnym - aktorem, piosenkarzem, historykiem. Prawdziwym człowiekiem renesansu. Czy ciężko jest to wszystko ze sobą pogodzić?
Janusz Radek: Nie, bo to lubię. Wszystko to co robię. Myślę, że człowiek powinien sobie tak usystematyzować życie i tak je poukładać, żeby robił tylko to co lubi. Bo gdy robi się to czego się nie lubi, to człowiek się męczy i to życie staje się nieciekawe. Lubię łazić, lubię śpiewać, poznawać ludzi, jeździć. Wszystko to jest moje ulubione.
- Jak to jest, że szersza publiczność kojarzy Pana raczej z poezją śpiewaną czy piosenkami Ewy Demarczyk? Przecież w latach 90. grał Pan również w zespołach punk rockowych i rockowych?
Janusz Radek: Mam wiele zajęć. Mam też oczywiście swoje programy autorskie chociażby „Dziękuje za miłość” czy „Dom za miastem”. Teraz nowa płyta, która będzie wychodziła jesienią i „Dom za miastem” który też będzie wychodził początkiem czerwca - realizacja dvd i nagranie koncertu, 29 kwietnia w Teatrze Chorzowskim. Ja nie stosuję żadnych kryteriów. To jest tak trochę wygodne i trochę leniwe dla środowisk opiniotwórczych, że przykleja się taką łatę „śpiewający poeta”. Ja nigdy nie byłem śpiewającym poetą, chyba tylko dlatego, że mam duży szacunek do tekstu. Tekst musi być zrozumiały. Musi być logiczny, musi być zawsze spuentowany. Wtedy interpretacja i opowiadanie piosenki jest interesujące. Nie bawią mnie takie papki. To wcale nie jest trudna rzecz. Te piosenki wcale nie są skomplikowane czy dla wyżej zorganizowanych intelektualnie. Nieprawda. Naprawdę to są normalne piosenki, które może słuchać każdy. Tylko teraz trzeba przekonać ludzi, że to nie jest męczący śpiewak poetycki tylko normalny ciekawy i bardzo interesujący artysta, który może zaciekawić każdego. I takie właśnie dzielenie od góry, od początku do końca, że ja jestem takim smęcącym śpiewakiem, a jeszcze aktorem nie daj Boże, to ludzi takie rzeczy odstraszają. Ja jestem piosenkarzem. Janusz Radek jest piosenkarzem i ja opowiadam ludziom piosenkami o różnych rzeczach. O seksie, o miłości, o cierpieniu, o budowaniu domu, o tym, że można być szczęśliwym i można też być bardzo smutnym.
- Które ze swoich artystycznych wcieleń lubi Pan najbardziej?
Janusz Radek: To które się nazywa Janusz Radek. To moje jedyne wcielenie. Chociaż najlepiej to chyba Judasza w „Jesus Christ Super Star”. To jest chyba najważniejsza rzecz, chyba dlatego też, że to jest jedyna realizacja w Polsce i jedna z niewielu w Europie. Pomimo iż jest to dość popularny tytuł, gramy to już 10 lat. Wie pani to jest tak, że jeżeli reżyser znajdzie pomysł na Janusza Radka, to ja tam gram. Nigdy bym nie poszedł ani do filmu, ani do serialu, gdzie facet, by nie miał pomysłu. Niestety ostatnio tak jest, że reżyserami są jakieś chłopki, które ni stąd, ni zowąd, mają jakiś pomysł, ale go nie umieją zrealizować. Pomysł to dopiero początek. Bardzo ważny, ale dopiero początek. Obsada też jest bardzo istotną rzeczą.
- Czy ciężko zaskoczyć czymś polską publiczność?
Janusz Radek: Bardzo ciężko jest ludzi zainteresować, skupić choć na chwilę ich uwagę. Dlatego z jednej strony trzeba bardzo ludzi szanować i to co robi artysta, za każdym razem, niezależnie od tego czy to jest sala na 50 osób czy plener na 30 tysięcy ludzi, to musi być wiarygodny. Musi być dobry. To z jednej strony. Z drugiej strony, nie można publiczności lizać dupy tylko dlatego, żeby oni na tę salę przychodzili. Jak się balansuje na tej granicy między podobaniem się a interesowaniem publiczności, między zabawianiem ludzi a bawieniem się ludźmi, to są dwie różne rzeczy. Ja się bawię z ludźmi. Ja interesuję ludzi. Natomiast nie liżę dupy i nie będą śpiewał tylko po to, żeby ludzie na mnie przychodzili.
- Proszę opowiedzieć o swojej nowej płycie.
Janusz Radek: Znów odwołam się do ludzi na tej zasadzie, że mam pełen szacunek do nich i tak jak zrobiłem „Dziwny jest ten świat”, czyli opowieść Niemenem, gdzie byłem przekonany do tego, że ludzie są inteligentni i można im pokazać rozrywkę, która w pełnym tego słowa znaczeniu jest ciekawa. Nie jest głupia dla głupów tylko jest ciekawa dla normalnych ludzi. Teraz piszę piosenki, taką płytę, gdzie będzie opowieść o tym, co jest pomiędzy słowami, o tym co jest pomiędzy dwoma oddechami czy dwoma palcami albo dwoma piersiami. Różnymi tymi rzeczami, które są dwie i to wszystko co jest w środku. Bo te dwie rzeczy, które to już wiemy jakie, natomiast nigdy nie wiemy, co jest w środku. A to jest najważniejsze. Najciekawsze jest to w środku.
- Co jeszcze chciałby Pan w życiu zrobić? Jest pan muzykiem, gra w przedstawieniach, chodzi po górach....
Janusz Radek: Myślę, że wystarczy. Mam nadzieję przeżyć jutro.
- Dziękuję za rozmowę.