"Odkąd powstała wieża na słynnym ostatnio Trójgarbie, ta ostoja dzikiej przyrody (już z zamierzchłej przeszłości...) co raz częściej staje się świadkiem manifestacji typowo ludzkich cech - chamstwa, prostactwa, niedbalstwa. Od miesięcy dookoła szlaku gromadzą się plastikowe śmieci, które pozostaną w tym miejscu długo po tym, gdy już zwłoki sprawców tego śmietniska obrócą się w pył. O ile nie jest to w naszym kraju nic nadzwyczajnego i nawet minimalna umiejętność analizowania faktów pozwalała przewidzieć taki obrót spraw na długo przed otwarciem wieży, to mimo wszystko, "genialne" pomysły odwiedzających Trójgarb turystów potrafią czasem bardzo zaskoczyć...
W niedzielę, w samo południe, kiedy szlaki na Trójgarb były przepełnione, dało się usłyszeć warkot silnika rozpędzonego pojazdu pod samym szczytem. Granatowe Mitsubishi, nie bacząc na dziesiątki turystów wędrujących po wąskiej ścieżce, pruło w górę na ostatnim podjeździe z wręcz zawrotną prędkością. Oczywiście, to zmusiło zarówno mnie, jak i współtowarzyszy spaceru, do zeskoczenie w bok, w gęstwinę krzaków. Kierowca nie miał zamiaru się zatrzymać. Zahamował dopiero na szczycie, gdzie wraz z pasażerką dumnie opuścili pojazd (wciąż zadziwia mnie fakt, że żyjemy w czasach, kiedy skrajne buractwo jest traktowane przez sprawców tegoż buractwa jako powód do nieskrywanej dumy). I ot cała historia.
Widoczni na zdjęciu człowiek w czerwonej koszulce oraz jego towarzyszka (niezbyt wiekowi, nie noszący oznak niepełnosprawności ruchowej), wędrujący w stronę wieży, są opisywanymi tutaj Bohaterami. Numery rejestracyjne pojazdu - DOL ..... Naprawdę nie miałbym nic przeciwko, gdyby opisaną przez Państwa sytuacją zainteresowały się służby porządkowe i uczyniły ten miły wyjazd właścicieli samochodu najdroższą wycieczka na Trójgarb w historii" - pisze nasz czytelnik.