Rewolucja konsumpcyjna, która ogarnęła Polskę wraz z końcem PRL, od dawna zadomowiła się również w Wałbrzychu. W obszarze dwóch największych dzielnic tj. Podzamcza i Piaskowej Góry funkcjonują trzy główne hipermarkety, każdy z odrębnym pasażem handlowym oraz dwa sklepy wielkopowierzchniowe o profilu budowlanym, a także jeden market przeznaczony dla podmiotów prowadzących działalność gospodarczą. W sumie sześć jednostek, o których można śmiało powiedzieć, że zmieniły oblicze wałbrzyskiego handlu detalicznego. W planach są zaś kolejne dwie galerie handlowe w centrum miasta. Nie jest to mało jak na miasto liczące 120 tys. mieszkańców, choć z pewnością daleko nam do rozmachu inwestycyjnego wrocławskich Bielan, które dzięki stałej rozbudowie stały się de facto odrębnym, handlowym miastem.
Skalę wpływu wałbrzyskich hipermarketów na życie społeczne można łatwo zaobserwować w szczególny dzień handlowego tygodnia, jakim jest sobota. Wtedy to właśnie sklepowe przestrzenie szczelnie wypełniają się szpalerami klientów, których nieprzerwane potoki płyną wzdłuż handlowych alejek. Starsi i młodsi, samotni i z całymi rodzinami. Niektórzy powoli i w skupieniu, inni – w pośpiechu, pochłonięci rozmowami. Wszyscy gromadzą się w podstawowym zamiarze: by zaopatrzyć się w potrzebne im artykuły. Ale to nie jedyny cel.
Często rodzice, którzy przez cały tydzień widzieli się z dziećmi i z sobą nawzajem jedynie rano i wieczorem, wykorzystują wizytę w markecie by nadrobić stracone, rodzinne godziny. Wspólne zakupy, zwiedzanie sklepów, a potem wspólny obiad. Ojciec z synem odwiedzą jeszcze punkt z akcesoriami komputerowymi, matka z córką zajrzą do sklepu z butami i torebkami. Przyjaciele po zakupach umówią się na kawę, a gdy ze spotkanym przypadkowo „na hali” znajomym będziemy w sklepowej kawiarni wspominać dawne czasy, obok miną nas uczennice liceum, które umówiły się na wspólny rekonesans po butikach z markową odzieżą.
Pod tym względem Wałbrzych nie odbiega od sytuacji w większości średnich i dużych, polskich miast, w których centra handlowe pełnią podobną funkcję, jaką w greckim mieście-państwie pełniła agora. Z tym jednak wyjątkiem, że Wałbrzych nie posiada tętniącego życiem rynku, czy uliczek z dziesiątkami kafejek i klubów, rola więc hipermarketu jako swoistego meeting place w naszym mieście znacznie wzrasta.
Otwartym pozostaje pytanie, czy kierunek tej ewolucji jest właściwy oraz co ewentualnie mogłoby być dla niego alternatywą. Tymczasem w mocy pozostaje obiegowa opinia, jaką często można usłyszeć wśród wałbrzyszan: „Jeśli chcesz z kimś pogadać, a nie masz z kim, idź do hipermarketu. Na pewno spotkasz kogoś znajomego”. Dodajmy – szczególnie w sobotę.