Projekt budżetu prezydent Roman Szełemej oraz skarbik Ewa Kłusek zaprezentowali dziennikarzom już jakiś czas temu. Jednak to dziś miejscy radni mieli zadecydować o jego losach. Nie ma co ukrywać, że niemal w 100 procentach pewne było, że budżet zostanie przyjęty w zaproponowanej formie, bowiem prezydent Szełemej ma w miejskiej radzie wielu zwolenników. Dyskusja na temat budżetu na 2013 rok była jednak dość żywa.
- Warto zwrócić uwagę, że po raz pierwszy dochody mają przekroczyć 500 milionów złotych - mówi prezydent Szełemej. – Wydatki również rosną z 425 milionów zł (2012 rok) do 501 milionów (2013 rok). Na koniec przyszłego roku zadłużenie miasta powinno kształtować się na poziomie 270 milionów zł. Dużą wagę przywiązujemy do wzrostu wydatków na inwestycje. W 2012 roku było to 86 milionów zł, a przyszłym będzie to 107 milionów zł.
Jedną z ważniejszych kwestii, jakie zawarte są w przyszłorocznym budżecie, jest ta, że Gmina nie chce kończyć roku z deficytem. Tak ambitnego budżetu w Wałbrzychu z pewnością nie było od co najmniej kilku lat. Czy jednak to, co zaprezentował prezydent Szełmej, jest realne do zrealizowania? Niektórzy radni mają co do tego wiele wątpliwości. Na przykład radni Prawa i Sprawiedliwości dostrzegli w budżecie kilka słabych punktów i chcieli wprowadzenia 8 poprawek (dotyczyły one m.in. remontu ulicy Beethovena, czy przebudowy ulicy Makuszyńskiego). Swoje uwagi zgłosiła również Alicja Rosiak.
- Nasz wniosek dotyczył remontów konkretnych ulic, bo mieszkańcy tych ulic zwracali nam uwagę na taką potrzebę – mówi Beata Mucha z PiS-u.
Jednak ani wniosek PiS-u ani sugestie radnej Rosiak nie zyskały aprobaty większości radnych i ostatecznie uchwała budżetowa została przegłosowana w takiej formie, jaką zaproponował prezydent Szełemej.
- Stawiamy na inwestycje, bo to wiąże się z nowymi miejscami pracy dla wałbrzyszan – mówi Szełemej. – Pewnie w przyszłym roku budżet będzie kilkakrotnie aktualizowany i zmieniany, ale to sytuacja normalna.