Nad powiatem świdnickim 23 lipca przeszła prawdziwa nawałnica. W Świdnicy było naprawdę niebezpiecznie. Wiat powalił ogromną ilość drzew i pozrywał linie wysokiego napięcia w wielu miejscowościach powiatu. Jedno z nich przygniotło 50-letniego mężczyznę, który w tym czasie jechał quadem do domu. – Otrzymaliśmy zgłoszenie, że w Gniewkowie drzewo spadło na samochód. Później okazało się, że drzewo leżało już na drodze, kiedy wjechał w nie 41-letni mieszkaniec tejże miejscowości – informuje Zbigniew Kołodziejczyk, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy. Doszło do tragedii. Mężczyzna poniósł śmierć na miejscu.
Na skutek silnego wiatru, opadów deszczu i zwalonych drzew zablokowanych zostało wiele odcinków dróg. Problem z dojazdem mieli nie tylko strażacy, policjanci, ale także karetki. – Do tego wypadku jechała karetka reanimacyjna ze Świebodzic. Niestety, nie dojechała ze względu na zwały drzew na drogach. Na pomoc mogliśmy liczyć ze strony jaworskiego pogotowia – dodaje Zbigniew Kołodziejczyk. Po drodze nie obyło się bez wypadków. Na trasie Roztoka – Dzierżków (gm. Dobromierz) sanitariusze natchnęli się na rodzeństwo uwięzione w samochodzie, który dosłownie chwilę wcześniej został przygnieciony przez spadający konar drzewa. Ewelina P. trafiła na obserwację do szpitala, a jej brat odniósł niewielkie obrażenia.
– W tym dniu odnotowaliśmy zwiększoną liczbę wyjazdów, zarówno przed nawałnicą jak i po niej. Spadki i skoki ciśnienia, które pojawiają się tuż przed burzą są zabójcze dla osób z problemami krążenia i oddechowymi – mówi dyrektor. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. O godzinie 20.22 pogotowie zostało wezwane do 40-letniej kobiety, która stała na przystanku autobusowym w Świebodzicach na placu Wolności. Mieszkanka Gniewkowa (gm. Dobromierz) została przewieziona do szpitala. Tam zmarła. To był zawał.