Utrata grodzkości była solą w oku prezydenta Piotra Kruczkowskiego od początku jego pierwszej kadencji. Zrozumiałą tylko dla pomysłodawców decyzję, podjęły lewicowe władze w 2003 roku. Prezydent miasta stracił wpływ na drogi, kształtowanie rynku pracy, bezpieczeństwo, szkolnictwo ponadgimnazjalne. Wałbrzych, jeszcze kilka lat temu miasto wojewódzkie, a potem grodzkie, został zdegradowany do poziomu gminy i stanął w jednym rządku z miasteczkami, w których liczba ludności nie przekracza kilku tysięcy.
Przepisy prawne przez długi czas uniemożliwiały podjęcie procesu odwrotnego – czyli przywrócenie Wałbrzychowi poprzedniego statusu. Dopiero w ubiegłym roku sejm przegłosował ustawę kompetencyjną, w której jeden z zapisów może stanowić podstawę do ubiegania się o powrót do stanu sprzed 2002 roku.
Teraz Rada Miejska musi podjąć uchwałę w sprawie skierowania wniosku o przywrócenie grodzkości do resortu spraw wewnętrznych. Potem wniosek będzie omawiany na posiedzeniu Rady Ministrów. Ostateczną decyzję podejmie premier, jednak nie wcześniej, niż w drugim półroczu.
Niestety istnieje obawa, że rząd odrzuci wniosek o przywrócenie Wałbrzychowi praw grodzkich. Powodem może się stać zadłużenie starostwa powiatowego. Jeśli Wałbrzych odejdzie, starostwo zostanie z budżetem niecałych 30 mln zł. Natomiast kwota pożyczek wynosi ok. 40 mln zł. Kto miałby spłacać ten dług – nie wiadomo. Problemem jest również ordynacja wyborcza, nie przewidująca podobnych sytuacji.